Niedziela, 20:17
Postanowiłam dać sobie ostatnią szansę na reaktywowanie bloga.. ale także siebie. Także wracam do regularnego pisania :) Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto ucieszy się z takiego faktu.
Ostatnio każdego posta zaczynam od słów "długo tutaj nie pisałam", ale tak jak Wam mówiłam. Nie miałam na to totalnie ochoty, teraz też nie jestem do tego przekonana, ale żałowałabym gdybym nie spróbowała. Blog to świetna pamiątka na przyszłość, co więcej, pozwala sprawdzić jak bardzo zmieniło się nasze życie na przestrzeni lat.
Teraz nie będę zaczynać posta od wyżej wspomnianych słów, a od pochwalenia się Wam, że w tym tygodniu załatwiłam sprawę, z którą zwlekałam już od wielu miesięcy i jak się okazało niesłusznie. Wszystko ułożyło się po mojej myśli, co ja mówię - lepiej! Jestem wręcz zachwycona z obrotu spraw. Wybaczcie, że mówię tak okrętnie, ale chodzi o mega prywatną rzecz. Potrzebowałam się jednak pochwalić. W związku z tym z moich barków spadł naprawdę ogromny, ale to ogromny ciężar. Trochę się czuję jakby moje życie zaczynało się na nowo, nie żartuję.
Dobrze, a więc co działo się w moim życiu w ciągu ostatnich 2 tygodni?
Zarezerwowaliśmy wakacje! W listopadzie lecimy do Tajlandii i jakoś wyszło, że zamiast na tydzień to na 2,5 tygodnia. Zrezygnowaliśmy z wyjazdu w czerwcu i postanowiliśmy lecieć na jedne, ale porządne. Ta decyzja jest głównie podyktowana długością lotu, uznaliśmy że spędzenie tylu godzin w samolocie, aby pobyć tam tylko kilka dni nie jest opłacalne. Ale bardzo się cieszę z tej decyzji, to będzie świetny czas. Mamy tydzień wycieczki objazdowej i kolejne dni na miejscu w hotelu, ale już wybraliśmy sobie dodatkowe wycieczki - np. do sanktuarium słoni oraz na wyspę. W związku ze zwiększeniem dni wyjazdu rosną również także koszty dlatego do tego czasu postanowiłam bardziej oszczędzać. Nie wydaje mi się żebym była rozrzutna, ale no wiecie.
Były też święta, które w całości spędziłam z rodziną chłopaka. Było bardzo miło i szybko zleciało. Nie żałuję tej decyzji, a i luby się cieszył. Oj gdybyście widzieli jak świetne prezenty dałam dzieciom, no słodkie po prostu, niestety zapomniałam zrobić zdjęcia. Było także szukanie czekoladowych jajek w ogródku, zawsze chciałam to zrobić i spełniło się takie jedno moje małe marzenie.
Kolejną rzeczą jest to, że odświeżamy dom na lato :) Bardzo się z tego cieszę. W sobotę pojechaliśmy wybrać nową kanapę, udało się, ale wahamy się jeszcze nad kolorem - pudrowy róż lub szary. Ja wolę szarą, a mój chłopak różową :) Zobaczymy jak to będzie, w przyszłym tygodniu pojedziemy ją kupić. Wczoraj zrobiłam też przemeblowanie mojego pokoju. W sensie tego, który służy mi jako biuro gdy pracuje zdalnie oraz garderobę z toaletką. Teraz wygląda świetnie i chyba w końcu zaczęłam się do niego przekonywać. Wcześniej bardzo, ale to bardzo nie lubiłam spędzać w nim czasu, a dzisiaj siedzę z przyjemnością.
Cyknęłam nawet jedno zdjęcie.
Moim zdaniem ten kącik wygląda bardzo fajnie. A przynajmniej lepiej niż wcześniej.
Z racji tego, że w tym roku przeżyję wakacje mojego życia postanowiłam wziąć się za siebie. Dlatego od jutra bardziej będę zwracać uwagę na to, co jem i chciałabym ćwiczyć. Oj będzie cieżko zacząć, ale wierzę, że sobie poradzę. Małymi kroczkami, mam czas :)
Przed świętami zrobiłam sobie takie piękne paznokcie. Chyba jedne z lepszych jakie miałam, w bardzo wiosennym kolorze. Jestem zachwycona!
A jeśli jesteśmy już przy takich urodowych rzeczach, to w piątek byłam na hennie pudrowej. Zapłaciłam 110zł i efekt powinien się utrzymywać od 4-6 tygodni. Jestem bardzo zadowolona, bo brwi zawsze były moją zmorą i nie lubiałam ich malować. Z pewnością będę regularnie wracać, to mega wygoda.
Ostatni temat, który chciałabym poruszyć to mój związek. Chyba nie skłamię jeśli powiem, że nigdy nie było tak dobrze. Zdecydowanie lepiej się dogadujemy, więcej rozmawiamy i widzę, że słowa, które mówię w końcu do niego trafiają. W sprawie jego znajomych - powiedziałam mu, że jeśli chce to może iść sam na ślub, ale odmówił, mnie też nie przekonywał żebym się z nim wybrała, tylko sam podjął decyzję, że nie idziemy. Jezu ale mi ulżyło. To chyba ostatni raz kiedy wspominam o tej sytuacji na moim blogu, bo serio niedobrze mi się robi. Nie zamierzam poświęcam im ani chwili więcej mojego czasu. A więc... wracając do temu... związek układa mi się dobrze. Bardzo dobrze i błagam niech tak już zostanie. Nawet w łóżku zaczęło nam się układać i seks nigdy nie był tak fajny... i tak częsty. Zaczynam się serio przekonywać o tym, że nas związek jest najlepszy wtedy gdy nie wtrącają się do niego inne osoby. Wtedy wszystko się układa.
Idę dooglądać odcinek serialu, a potem uciekam do łóżka... bynajmniej nie po to aby spać.