środa, 30 kwietnia 2025

rok temu o tym marzyłam

 Środa, 16:36



Hej! 

Mam szalony i mega pracowity tydzień, a dopiero jest środa. Wszystko przez pracę. Wraz ze zmianą stanowiska oraz projektu, wzrosły też moje obowiązki i serio jest ciężko. Ale! Nie chcę narzekać, właściwie każdego dnia jestem wdzięczna za tą pracę. Rok temu marzyłam żeby znaleźć się właśnie w tym miejscu, w którym jestem obecnie. Chciałam się wyprowadzić, mieszkać z chłopakiem, móc sama o sobie decydować, mieć fajną pracę, którą będę szczerze lubić, więcej zarabiać, móc pozwolić sobie na te wszystkie rzeczy, które mam teraz. 

Ostatnio właściwie zdałam sobie sobie sprawę, że moje życie zaczęło się układać. Mam 28 lat i dopiero teraz potrafiłam wszystko ogarnąć. Dorosłość nie jest taka zła. 

Teraz powrzucam trochę zdjęć jedzenia, które miałam okazje jeść przez ostatnie trzy dni. To oczywiście nie wszystko, bo wyszłam z "wprawy" robienia zdjęć, ale staram się do tego wrócić! Bardzo mi na tym zależy, więc wierzę, że się uda. 


sałatka 


galaretka o obniżonej zawartości cukru, dodałam do niej winogrona 


warzywa z ryżem 


pałki z kurczaka zrobione w piekarniku, bez dodatku tłuszczu, ziemniaczki i surówka a'la colesław 


zupa krem z cukinii, trochę sera i boczek i bazylia 


kanapka i twarożek - śniadanie w pracy 


kurczak pieczony w piekarniku z jogurtem i curry 


dzisiaj do pracy na śniadanie miałam omleta z pomidorem, szynką i cebulą 


bananki i jabłko w cieście naleśnikowym 


makaron z suszonymi pomidorami, cukinią, papryką, fetą 


wrap z szynką, serem żółtym, sałatą i pomidorem 

To byłoby chyba na tyle. Czekam aż S. wróci z pracy i jedziemy kupić nową kanapę, kwiaty na balkon oraz coś dobrego na kolacje. Aaa chyba Wam tego nie mówiłam ale już od kilku tygodni pracuję w pełni stacjonarnie (podczas wdrążenia w nowe obowiązki). Trochę się od tego odzwyczaiłam i muszę przyznać, że chwilami jest ciężko - to znaczy jestem bardziej zmęczona. Ale tak jak mówiłam... nie będę narzekać. 

Przed chwilą odebrałam dwie sukienki na ślub, obie mi się bardzo podobają i nie wiem, w której pójdę. Czekam jeszcze na jedną paczkę i zobaczymy :) Miłego długie weekendu! 


niedziela, 27 kwietnia 2025

wracam! zaczynam od nowa!

 Niedziela, 20:17 



Postanowiłam dać sobie ostatnią szansę na reaktywowanie bloga.. ale także siebie. Także wracam do regularnego pisania :) Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto ucieszy się z takiego faktu. 

Ostatnio każdego posta zaczynam od słów "długo tutaj nie pisałam", ale tak jak Wam mówiłam. Nie miałam na to totalnie ochoty, teraz też nie jestem do tego przekonana, ale żałowałabym gdybym nie spróbowała. Blog to świetna pamiątka na przyszłość, co więcej, pozwala sprawdzić jak bardzo zmieniło się nasze życie na przestrzeni lat. 

Teraz nie będę zaczynać posta od wyżej wspomnianych słów, a od pochwalenia się Wam, że w tym tygodniu załatwiłam sprawę, z którą zwlekałam już od wielu miesięcy i jak się okazało niesłusznie. Wszystko ułożyło się po mojej myśli, co ja mówię - lepiej! Jestem wręcz zachwycona z obrotu spraw. Wybaczcie, że mówię tak okrętnie, ale chodzi o mega prywatną rzecz. Potrzebowałam się jednak pochwalić. W związku z tym z moich barków spadł naprawdę ogromny, ale to ogromny ciężar. Trochę się czuję jakby moje życie zaczynało się na nowo, nie żartuję. 

Dobrze, a więc co działo się w moim życiu w ciągu ostatnich 2 tygodni? 

Zarezerwowaliśmy wakacje! W listopadzie lecimy do Tajlandii i jakoś wyszło, że zamiast na tydzień to na 2,5 tygodnia. Zrezygnowaliśmy z wyjazdu w czerwcu i postanowiliśmy lecieć na jedne, ale porządne. Ta decyzja jest głównie podyktowana długością lotu, uznaliśmy że spędzenie tylu godzin w samolocie, aby pobyć tam tylko kilka dni nie jest opłacalne. Ale bardzo się cieszę z tej decyzji, to będzie świetny czas. Mamy tydzień wycieczki objazdowej i kolejne dni na miejscu w hotelu, ale już wybraliśmy sobie dodatkowe wycieczki - np. do sanktuarium słoni oraz na wyspę. W związku ze zwiększeniem dni wyjazdu rosną również także koszty dlatego do tego czasu postanowiłam bardziej oszczędzać. Nie wydaje mi się żebym była rozrzutna, ale no wiecie. 

Były też święta, które w całości spędziłam z rodziną chłopaka. Było bardzo miło i szybko zleciało. Nie żałuję tej decyzji, a i luby się cieszył. Oj gdybyście widzieli jak świetne prezenty dałam dzieciom, no słodkie po prostu, niestety zapomniałam zrobić zdjęcia. Było także szukanie czekoladowych jajek w ogródku, zawsze chciałam to zrobić i spełniło się takie jedno moje małe marzenie. 

Kolejną rzeczą jest to, że odświeżamy dom na lato :) Bardzo się z tego cieszę. W sobotę pojechaliśmy wybrać nową kanapę, udało się, ale wahamy się jeszcze nad kolorem - pudrowy róż lub szary. Ja wolę szarą, a mój chłopak różową :) Zobaczymy jak to będzie, w przyszłym tygodniu pojedziemy ją kupić. Wczoraj zrobiłam też przemeblowanie mojego pokoju. W sensie tego, który służy mi jako biuro gdy pracuje zdalnie oraz garderobę z toaletką. Teraz wygląda świetnie i chyba w końcu zaczęłam się do niego przekonywać. Wcześniej bardzo, ale to bardzo nie lubiłam spędzać w nim czasu, a dzisiaj siedzę z przyjemnością. 

Cyknęłam nawet jedno zdjęcie. 


Moim zdaniem ten kącik wygląda bardzo fajnie. A przynajmniej lepiej niż wcześniej. 

Z racji tego, że w tym roku przeżyję wakacje mojego życia postanowiłam wziąć się za siebie. Dlatego od jutra bardziej będę zwracać uwagę na to, co jem i chciałabym ćwiczyć. Oj będzie cieżko zacząć, ale wierzę, że sobie poradzę. Małymi kroczkami, mam czas :) 


Przed świętami zrobiłam sobie takie piękne paznokcie. Chyba jedne z lepszych jakie miałam, w bardzo wiosennym kolorze. Jestem zachwycona! 
A jeśli jesteśmy już przy takich urodowych rzeczach, to w piątek byłam na hennie pudrowej. Zapłaciłam 110zł i efekt powinien się utrzymywać od 4-6 tygodni. Jestem bardzo zadowolona, bo brwi zawsze były moją zmorą i nie lubiałam ich malować. Z pewnością będę regularnie wracać, to mega wygoda. 

Ostatni temat, który chciałabym poruszyć to mój związek. Chyba nie skłamię jeśli powiem, że nigdy nie było tak dobrze. Zdecydowanie lepiej się dogadujemy, więcej rozmawiamy i widzę, że słowa, które mówię w końcu do niego trafiają. W sprawie jego znajomych - powiedziałam mu, że jeśli chce to może iść sam na ślub, ale odmówił, mnie też nie przekonywał żebym się z nim wybrała, tylko sam podjął decyzję, że nie idziemy. Jezu ale mi ulżyło. To chyba ostatni raz kiedy wspominam o tej sytuacji na moim blogu, bo serio niedobrze mi się robi. Nie zamierzam poświęcam im ani chwili więcej mojego czasu. A więc... wracając do temu... związek układa mi się dobrze. Bardzo dobrze i błagam niech tak już zostanie. Nawet w łóżku zaczęło nam się układać i seks nigdy nie był tak fajny... i tak częsty. Zaczynam się serio przekonywać o tym, że nas związek jest najlepszy wtedy gdy nie wtrącają się do niego inne osoby. Wtedy wszystko się układa. 

Idę dooglądać odcinek serialu, a potem uciekam do łóżka... bynajmniej nie po to aby spać. 


niedziela, 13 kwietnia 2025

troche pod gorke

 Niedziela, 16:40



Hejka! 

Ale tutaj dawno nie pisałam, można powiedzieć, że się odzwyczaiłam. Szczerze zastanawiam się nad porzuceniem tego bloga, bo nie mam już potrzeby go pisania. Jedyne co mnie trzyma to myśl o jakieś pamiątce na przyszłość. 

Jako, że nie było mnie tutaj chwilkę to streszczę kilka ważnych dziedzin życia.

Praca

Dostałam awans i podwyżkę, wszystko jest już klepnięte, papiery podpisałam w HR w tym tygodniu. Powoli też nadrabiam zaległości, które zrobiłam sobie będąc na zwolnieniu lekarskim. Nie było łatwo, ale można powiedzieć, że sobie poradziłam. Taka nauczka, którą coraz część wyciągam z pracy to nie zostawiać rzeczy na potem, załatwiać wszystko od razu, dopytywać itd. Chciałabym to przenieść też na inne dziedziny życia. Bo wiecie jak to jest, zazwyczaj jak zostawiam coś na potem, to okazuje się, że a to jakiś system nie działa, a to nie mam internetu, a to dostałąm coś innego do zrobienia. No i tylko się martwię potem. Nie może tak być. 

Związek

S. zwichnął kostkę w ubiegły weekend. Bardzo nieciekawie, ale powoli dochodzi do siebie. Ja też mam przez to ciężki czas, bo dosłownie wszystkim muszę się zająć sama. Niby nic nowego, ale jednak jakiś tam udział w naszym życiu miał. Za nami ciężkie kilka rozmów. Pierwsza z nich dotyczyła tematu naszego niedawnego zerwania, a raczej jego zerwania ze mną. Powiedziałam mu, że sposób w jaki to zrobił był kiepski, tak naprawdę 2-letni związek potraktował jak 2-miesięczną przygodę. Przeprosił mnie za to i czuję, że to było szczere. Zapytałam go wprost czy nadal chcę się rozstać i powiedział, że nie. Zadanie tego pytania wiele mnie kosztowało, ale wiedziałam, że w końcu musi paść. Jednak lepiej wiedzieć niż żyć w niewiedzy. Druga nasza rozmowa dotyczyła tych jebanych znajomych S. Jedni z nich mają niedługo wesele, nie wiem czy Wam o tym mówiłam. W grudniu przyjechali nas zaprosić na wesele, do naszego wspólnego mieszkania, wiedzieli, że będę a zaprosili tylko jego... no kiepsko. Tłumaczyli to tym, że nie znali mojego nazwiska, a jak S. powiedział, że trochę kiepsko i mogli się go zapytać to mu powiedzieli "ale ty wolno odpisujesz". Nawet tego nie skomentuję, bo uważam, że to żałosna wymówka. Natomiast kilka dni temu S. chciał mi pokazać (i chyba w ten sposób mnie zachęcić), że ci znajomi postanowili mnie uwzględnić na ślubie i pytają jak się nazywam. Ale miał pecha, bo akurat popatrzyłam na wiadomość, która była wyżej i brzmiała "a ta twoja znajomość jest nadal aktualna?". Miał na myśli nasz związek, tak wam mówię, bo ja się nie od razu zorientowałam o co chodzi. Możecie mi dać znać co o tym uważacie. Bo ja byłam w szoku i nie powiem, przykro mi się zrobiło, bo jednak na każdym kroku w jakiś sposób mi pokazują "nie chcemy cię na tym ślubie". Pogadałam o tym z S. który oczywiście uznał, że przesadzam, że to nic takiego i jak zwykle ich bronił. Nawet ja zaczęłam myśleć, że przesadzam, pogadałam o tym z moimi znajomymi w pracy (w tym dwoma kolegami) i kurcze każda osoba powiedziała mi, że znajomi to chyba mnie nie lubią, że tak się chamską zachowują i że zdecydowanie nie jest to normalne. Aaa jeśli chodzi o to, co S. odpisał na to wiadomość o znajomości to po prostu napisał "aktualna". Pogadałam o tym z S. jeszcze kolejnego dnia i stał się szok, bo przyznał mi rację iże faktycznie kiepsko w stosunku do mnie postępują, a każde ich zachowanie tylko mnie do nich zniechęca. Ślub jest 1 maja, ja nie mam ochoty tam iść i S. sam zaczął się zastanawiać czy w tej sytuacji pójdziemy. Oczywiście dochodzi też kwestia jego nogi. Powiecie, że jestem szalona, ale zaproponowałam mu żebyśmy na ślub poszli osobno (ja mam wesele koleżanki tydzień później), ale w ogóle nie chce o tym słyszeć. Ja też myślę, że to szalona opcja, głupia może nawet, ale każdego by satysfakcjonowała. No cóż, będzie trzeba to omówić jeszcze raz. Może nawet za chwilę bo chciałabym mieć to już za sobą. Ja już podjęłam decyzję, że nie idę, a on może zrobić jak uważa. 

Święta 

Na święta jedziemy do S. Nie namawiał mnie, sama to zaproponowałam, dzień przed "rozstaniem". Chciałam w ten sposób mu pokazać, że zależy mi na nim i potrafię iść na ustępstwa. Nie zrozumcie mnie źle, nie żałuję, że jadę, ale wiem, że raczej sobie nie odpocznę, a cholernie tego potrzebuję. 

Mam już dokładnie zaplanowane co będę piekła i gotowała. Przed chwilą z S. zamówiliśmy też kilka rzeczy na allegro, bo nie mam ani jednej blaszki ani nic takiego. Nie mogę się już doczekać tych przygotować. Wzięłam sobie specjalnie wolny czwartek i piątek, aby na spokojnie się ze wszystkim wyrobić. 

Wakacje 

To już chyba będzie ostatnia kategoria, bo nie wiem o czym więcej mogłabym napisać. Wakacje na ten rok mamy już wybrane. W czerwcu lecimy do Egiptu, na takie typowe all inclusive, a w październiku listopadzie do Tajlandii na wycieczkę objazdową. To będzie niesamowity czas. A faktem, że stać nie ma takie rzeczy jaram się bardziej niż pochodnia. Bardzo cieżko na to pracowałam, zresztą nadal pracuję. W pracy daje z siebie wszystko. 

Uciekam obejrzeć odcinek czarnego lustra, na 20 idziemy do teatru. 

środa, 2 kwietnia 2025

witamy kwiecień

 Środa, 11:19



Hejka! 

Ja już nieco wyzdrowiałam. Cały poprzedni tydzień siedziałam na L4, w poniedziałek poszłam do pracy i okazało się, że będziemy mieć tygodniową przerwę w projekcie wymuszoną zmianą systemu. Ale mi się udało! Także od dzisiaj do poniedziałku siedzę sobie w domu. Super się złożyło, bo zdrowa to ja nie jestem. Nadal mam zmieniony głos, straszny kaszel i po prostu czuję się słabo. Nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek w dorosłym życiu była tak chora jak teraz. Dobrze, że już mi jednak przechodzi. 

Dzisiaj leżałam głównie w łóżku i oglądałam you tuba, przed chwilą się zebrałam i nałożyłam toner na włosy, zobaczymy jak wyjdzie. Także za chwilę uciekam się wykąpać i coś ogarnę w domu. Przydałoby się zrobić pranie, nastawić zmywarkę i odkurzyć. Myślę, że resztę dnia spędzę na malowaniu obrazu i zwyczajnie odpoczynku. Koło południa ma przyjechać S. na obiad bo zapomniał zabrać z domu, a gdy wieczorkiem wróci z pracy to jedziemy do biura podróży. Ostatnio jesteśmy tam stałymi gośćmi, byliśmy także w weekend. Wakacje na czerwiec już dokładnie wybraliśmy, a jeśli chodzi o te jesienno/zimowe, to raczej padnie na Tajlandię, ale zastanawiamy się jeszcze dokładnie jaka oferta. Na 20 zamawiamy natomiast sushi. 



Tutaj aktualizacja moich roślinek, większość z nich ładnie rośnie i myślę, że w weekend przesadzę je do większych doniczek. Chciałabym też kupić kwiaty na balkon. 


W sobotę zaprosiłam S. na sushi w ramach takiego małego podziękowania za to jak się mną zajmował przez ostatni tydzień. Sushi jak zwykle było genialne. 


A to "nowe pazurki", robiłam jakieś dwa tygodnie temu już, ale tak super się trzymają. Tym razem postawiłam na dłuższe i w jednym kolorze. Kolejne zrobię sobie krótkie i kremowe, tak żeby wygodnie było mi gotować i piec na święta. 

Zastanawiam się co jeszcze mogłabym tutaj napisać, ale chyba wyczerpałam temat. Przez tą chorobę naprawdę nic się u mnie działo. Jeśli chodzi o dietę to nie trzymam żadnej, ale nie muszę, bo apetytu i tak nie mam, więc jem malutko. 

Lecę się kąpać i zobaczę jak wyszły włoski.