Niedziela, 21:40
Hej!
Nie odzywałam się przez kilka dni, bo byłam na małym wyjeździe we Wiedniu, było bardzo przyjemnie. Miałam wolne od środy i była to najdłuższa przerwa od kiedy pracuję w tej firmie, czyli niemal od roku. Te 5 dni pozwoliły mi trochę odetchnąć, złapać dystans i przemyśleć sobie kilka kwestii. Do tego przejdę za chwilkę, a póki co dodam parę zdjęć z wyjazdu, aby mieć na pamiątkę.
Pokochałam omlet cesarski
A tutaj są już kwiatuszki, które kupiłam sobie wczoraj w Aldim. Czyż nie są piękne? Kosztowały na przecenie jedynie 10 zł. Jak wszystkie zakwitną to będę przeszczęśliwa.
Kilka dni temu dodałam inny post, ale skasowałam go, chociaż zazwyczaj tego nie robię. Pomyślałam, że sama sobie muszę przemyśleć kilka rzeczy i wrócę do tematu kiedy już mi się to uda. Cała "draka" polegała na tym, że mój chłopak wyszedł w weekend na piwo z kolegami i wrócił z zaproszeniem na ślub. Nie wiem czy pamiętacie, czy może nie, ale ja nadal mam ogromny problem i żywię urazę o sytuację, która miała miejsce na tamtej imprezie, właśnie ze znajomymi z tego samego grona. Dla niewtajemniczonych powiem tylko tyle, że zaprosili mnie na parapetówkę dla żartu, po czym wszyscy wyszli z domu na jakąś potańcówkę, a ja stałam sama pod domem w kompletnej ciemności. Potem była jeszcze sytuacja z tymi znajomymi, którzy przyjechali zaprosić nas na wesele, a zaprosili tylko mojego chłopaka. S. się wtedy zapytał dlaczego mnie nie uwzględnili (bo serio głupio to wyszło i chyba każdy to poczuł), to oni powiedzieli, że nie wiedzieli jak mam na nazwisko, a S. wolno odpisuje. Jakiś czas później ten kolega, który zapraszał S. na wesele zapytał go na messengerze "A ta Twoja znajomość nadal aktualna?". Co w kontekście ogólnych wydarzeń naprawdę mnie dobiło. Poczułam się jakby zapytał "a zerwałeś już z nią?", poza tym to bardzo kiepsko świadczy o jego szacunku do mnie czy naszego związku. Potem długo gadałam z S. o tej sytuacji i on ciągle twierdził, że nic takiego się nie stało, że faceci między sobą tak mówią i to nic nie znaczy itd. Ale... w momencie kiedy zapytałam go czy on by tak napisał do kogoś to odpowiedział, że nie, bo to kiepskie. Finalnie na ten ślub nie poszliśmy (kwestia mojej niechęci, ale też tego, że S. skręcił kostkę) i na ten, który będzie JA się nie wybieram. Podjęłam decyzję, że moje relacje ze znajomymi S. są już nie do uratowania. Wiecie co pomogło mi podjąć taką decyzję? Mój stan psychiczny po tym jak chłopak oznajmił mi, że we wrześniu jest kolejne wesele. Dziewczyny serio - ja mam chyba jakieś PTSD. Normalnie przez kilka dni czułam się jakbym była o krok od ataku paniki. Ciągle zestresowana, spocone dłonie, nic nie mogłam przełknąć, było mi niedobrze, problemy z koncentracją. Właściwie to jestem przerażona reakcją mojego organizmu. A wszystko to na myśl o spotkaniu z tymi znajomymi. Nawet teraz gdy o tym myślę, to chcę mi się płakać. O co chodzi?
Ja nie pójdę na to wesele, ani na żadne inne spotkanie z tymi osobami, ale chłopakowi też nie zamierzam tego zabraniać. Jestem świadoma, że w ten sposób grzebię pewien aspekt naszego życia, bądź co bądź ważny, ale wybieram swój spokój ducha.
Kończę już ten wątek, bo jakoś smutno i nieprzyjemnie się zrobiło. Ale tak to już jest, nie może być zbyt długo słodko i kwitnąco, bo widocznie robi się nudno. Macie jakieś plany na ten tydzień? Ja chciałabym sobie wypożyczyć nową książkę, pójść na rower, a także pojechać do parku wodnego. Dużo natomiast zależy od pogody, a ta niestety będzie dosyć kiepska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz