poniedziałek, 8 kwietnia 2024

weekend

 Poniedziałek, 17:27



Haj :) 

Witam się z Wami po weekendzie. Moim postanowieniem na ten miesiąc jest powrót do regularnego dodawania wpisów, a póki co średnio mi idzie, więc uznałam, że jeśli mam chwilę czasu, to warto nadrobić. 

Ubiegły tydzień minął mi bardzo pracowicie. Zaczęłam chodzić do pracy na 6:30, a zaraz po niej idę do pobliskiej kawiarni żeby jeszcze popracować nad swoimi sprawami. Sprawdza mi się to w porządku, niemniej jednak po całym dniu dosłownie padam na pysk. Wiem natomiast, że wiecznie to nie potrwa. 

Weekend minął mi wspaniale. W piątek od razu po pracy pojechałam do Szymka. Po drodze jeszcze wstąpiłam do galerii krakowskiej, bo mieli fajne promocje w Bath&Body Works, pochodziłam też chwilę po rossmannie. Jak przyjechałam do domu, to S. jeszcze nie było, także ja chwilkę odpoczęłam i poszłam odebrać paczki. Akurat gdy przymierzałam nowe ubrania przyjechał S. z pięknym bukietem kwiatów dla mnie <3 Tym razem dostałam białe róże. W tym względzie jestem klasyczna, różne to zdecydowanie moje ulubione kwiaty. Tego dnia posprzątaliśmy porządnie mieszkanie i pojechaliśmy na zakupy. Na kolacje zrobiłam nam pyszne kanapki. Bardzo wcześnie poszliśmy spać, bo ja dosłownie padałam. 

Następnego dnia wstaliśmy o 7 i po szybkim zebraniu się wyruszyliśmy w góry. Nasz wybór padł na Dolinę Kościeliska. Bardzo łatwa trasa, dobra na rozruszanie się. Gdy doszliśmy do doliny to było nam jeszcze mało, więc wybraliśmy się nad pobliskie jezioro. 






Czyż nie jest tam pięknie? Widoki jak z pocztówki!

Cała trasa zajęła nam jakieś 4,5h, już z wliczonymi postojami, czasem na robienie zdjęć i nagrywanie filmików, czego mam mnóstwo, bo przecież korzystam intensywnie z nowego telefonu :) 

Po zejściu na dół pojechaliśmy do Zakopanego na obiad, a w Krakowie byliśmy koło 17. Wieczór spędziłam na małym gotowaniu i oglądaniu filmów. 

W niedzielę wstaliśmy o 8, zjedliśmy śniadanie, ja poprasowałam i pojechaliśmy na plaże. Pogoda była świetna, idealna do opalania się. W drodze powrotnej wstąpiliśmy też na lody. Całe popołudnie pracowaliśmy. Zarówno ja jak i Szymon, który teraz ma zapierdziel w pracy i sama mu współczuję. 

To tyle, niestety muszę się już zbierać i idę na korepetycje. Wieczorem miałam w planie usiąść jeszcze do pracy, ale już teraz wymiękam, także jednie pooglądam jakieś film i do spania. Eh.. nie zdążyłam przygotować żadnych materiałów na korki i nie jest to już pierwszy raz. Będę musiała improwizować, za tydzień muszę się bardziej przyłożyć. W kolejnych postach zamierzam Wam więcej powiedzieć o sposobie, w który się aktualnie odżywiam (mam najlepszą formę/figurę w życiu!), a także o swoim małym biznesie, z którego jestem bardziej niż dumna (chociaż nieustanie myślę, że polegnę). 

Pa! 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz