Czwartek, 21:21
Hejka!
Ale dzisiaj upał, prawda? Ja ogólnie lubię taką pogodę, ale jak leżę gdzieś na plaży, a nie męczę się w mieście. W pracy mieliśmy dzisiaj lody, więc oczywiście zjadłam, a po pracy poszłam z przyjaciółką na pizze z okazji jej zaległych urodzin. Dałam jej prezent, moim zdaniem bardzo przydatny, bo nowego smartwatcha, na wakacje będzie jak znalazł. W domu byłam jakoś po 18, chwilkę odpoczęłam i zaczęłam ogarniać mieszkanie. Jeśli chodzi o jedzenie, to ostatnio nie jest dobrze... źle też nie jest, ale wiecie, tak nie schudnę. Chcę zachować zdrowy rozsądek, pozwalać sobie na wszystko, ale to bardzo mnie rozstraja. Bo tutaj właśnie lodzik, tutaj pizza i tak ciągle. Pora to ogarnąć i zacząć ćwiczyć. Jutro jedziemy z S. pożyczyć mój rower od brata - nie mogę się doczekać, w weekend będzie testowanie.
A teraz szybka zmiana tematu...
Gdy byliśmy z S. na świętach u jego rodziny, to jego bratowa powiedziała coś co bardzo mnie zainteresowało, właściwie można powiedzieć, że wcisnęło w fotel. Na wstępie chcę dodać, że ta bratowa jest bardzo podobna do mnie, nie z wyglądu, bo sam fakt, że jest prawie 20 lat starsza trochę zmienia, ale chodzi o taką ogólna postawę. Jest jej pełno, zawsze na najwyższych obrotach, dba o wszystkich wokół, a nawet ma tak samo na imię. Nie da się ukryć, że trochę ją przypominam. Ale wracając do rzeczy, powiedziała, że w czasie studiów pracowała w jednym ze sklepów ogrodniczych i pewnego dnia przyszła kobieta, która strąciła doniczkę i w czasie kiedy ona sprzątała, ta kobieta chodziła jej po tej całej ziemi, szkle itd. Wtedy sobie pomyślała, że ona zrobi wszystko żeby w przyszłości nikt jej tak nie potraktował i osiągnie wszystko, innymi słowy - dorobi się. I powiem Wam, że ja też miałam taki punkt w swoim życiu, na początku ubiegłego roku. Po tym jak zwolnili mnie z poprzedniej pracy, chciałam jak najszybciej znaleźć nową i udało mi się to w call center, które zajmowało się fotowoltaiką. Nie muszę Wam chyba mówić, że nie była to świetna praca, ale w myśl tego, iż tych pieniędzy nie wysiedzę w domu, to cieszyłam się, że posiadam jakąkolwiek. Ale.. gdy się tam przyjęłam i mieliśmy różne szkolenia, to jednego razu każde z nas jechało z przedstawicielem firmy na spotkanie w domu osoby, która była zainteresowana taką usługą. Wszystkie z tych domów były piękne, ale pamiętam gdy weszliśmy do ostatniego. Tego się nie da określić słowami, gospodarze przyjęli nas w jednym z pomieszczeń podobnych do pergoli, ale całkowicie przeszklonych. Wnętrze było piękne, nowoczesne, stylowe, a ja... czułam wstyd, bo pasowałam tam jak wół do karety. Wtedy sobie postanowiłam, że ja też się tak "dorobię".
To miało miejsce 15 lutego i uważam to za punkt zwrotny w moim życiu. A może inaczej- punkt napędowy :) Ciekawe, może nie tylko ja i bratowa takie mamy, ale wy również?
PS. Dopowiem, że bratowej się udało :)
Wiesz, kiedyś tak miałam i w pewnym sensie coś sobie obiecałam, że nigdy nie będę jeździć fiatem (bo mój ojciec mi kiedyś powiedział, że nigdy nie kupimy nic innego, bo fiaty są tanie w utrzymaniu i naprawie, taki mental lat 90tych, biedowanie bez perspektyw, bo po co przepłacać, jak można mieć najtańsze możliwe i nie reagować kiedy inni się z ciebie śmieją, że jeździsz złomem). Jeździłam początkowo równie tanim nissanem micrą, 10-letnim, ale jednak japończykiem i to kupionym za własną kasę (ojciec już wtedy mamę dawno zostawił, oczywiście zabierając swojego drogocennego, spłaconego z jej pożyczki, fiata). Potem starałam się nie myśleć o pieniądzach, bo tak naprawdę ani one, ani domy, ani samochody nie mają w życiu najmniejszego znaczenia i jeśli jeszcze ciągle przywiązujesz do nich wagę, to znaczy, że musi cię jeszcze parę rzeczy w życiu spotkać (nie zrozum tego źle proszę). Ale jakoś tak kiedy przestałam o tym myśleć, to przejeździłam 2, a obecnie objeżdżam trzeciego sportowego coupe, tym razem convertible, samo się stało, nie zastanawiałam się nad tym, po prostu okazje się trafiały, więc moja rada jest taka, nie planuj tyle, odkładaj, bądź rozsądna, ale nie myśl o tym codziennie, bo zwariujesz, a nigdy nie będziesz się mogła porównać do tamtych ludzi, przecież nie o to chodzi, tylko o to, byś sama poczuła, że do czegoś doszłaś, a to przyjdzie samo, jeśli nie zboczysz ze swoich ścieżek.
OdpowiedzUsuńNie myślę o tym codziennie, ale chyba taka jest moja natura, że po prostu muszę mieć cel na horyzoncie by żyło mi się lepiej. Poza tym... nawet jak mi się nie uda to i tak będę dalej niż gdybym nigdy nic nie zrobiła w tym kierunku. Dla mnie owo "dorobienie się" ma wiele znaczeń. Nie chodzi jedynie o dom, samochód czy inne dobra, a o takie poczucie stabilności, które daje posiadanie pieniędzy. I nie zgodzę się, że nie ma to w życiu najmniejszego znaczenia, uważam, że ma ogromne, człowiek, który nie posiada pieniędzy ciągle jest w trybie przetrwania, a to często nie pozwala cieszyć życiem - mówię z doświadczenia.
UsuńMi cały tydzień jedzenie szło nieźle, ale przychodzi weekend i to lody, to chipsy, piwko itp. Chyba czasem trzeba po prostu odmawiać, bo jest zbyt wiele ludzi i okazji. :p
OdpowiedzUsuńCel podobny do mojego, żeby się dorobić i nie musieć się prosić o nic nikogo. Plan mam, ale nie idzie gładko. Ale zaczynam wierzyć, że będzie dobrze i sobie poradzę.
Właśnie ja w przeszłości już tylu wyjść odmówiłam, a nadal chuda nie jestem. Obiecałam sobie, że odmawiać nie będę, ani z niczego rezygnować. To chyba trochę jak zjeść ciastko i mieć ciastko...
UsuńChyba bardziej chodzi mi o kompromisy, nie zawsze spotkania towarzyskie muszą się skupiać na jedzeniu. Albo zamiast pizzy zjeść coś mniej kalorycznego. Zwłaszcza w okresie letnim kiedy jest dużo spotkań towarzyskich.
Usuń