Niedziela, 19:07
Cześć dziewczyny!
Jak tam u Was? Jak Wam minął weekend? Mi dobrze. W czwartek Szymek przyjechał po mnie koło 20. Od razu zapytał się co niosę w siatce, więc odpowiedziałam, że prezent dla niego z okazji dnia mężczyzn, a on powiedział, że kiepsko, bo on na dzień kobiet nic dla mnie nie ma. Eh... powiem Wam, że bardzo słabo! Nie oczekiwałam prezentu, ale kurde chociaż jakiś mały kwiatuszek. Powiedziałam mu wprost, że trochę zawalił. Odpowiedział, że wie i na tym się właściwie skończyło. Byłam pewna, że gdy następnego dnia szedł na siłownie to kupi mi tego kwiatka, ale co wy... nadzieja umiera ostatnia. Było mi głupio zwłaszcza wtedy, gdy mi opowiadał, że w firmie chodził do każdej kobiety z pracy i wręczał im róże i słodycze. Czyli każda kobieta z jego otoczenia coś dostała, poza mną.
Wracając do tematu... Gdy mnie odebrał to pojechaliśmy na zakupy. W domu szybkie buzi i buzi i zrobiłam nam na kolacje kolejną deseczkę. Powiem Wam, że zaczynam mieć już problem z wymyślaniem co tydzień czegoś nowego. Musze poszperać w internecie. Tego dnia wcześnie się położyliśmy, w piątek wstaliśmy po 7 bo S. leciał na siłownie. Ja zostałam w domu, ogarnęłam się i zrobiłam nam na śniadanie kolorowe kanapeczki.
Po lewej stronie jest deseczka. Chorizo, fuet, winogrona, oliwki i do tego zrobiłam zawijańce z ciasta francuskiego. Do środka dałam szynkę, ser, ketchup, paprykę żółtą i kukurydzę.
A kanapaki są dosłownie ze wszystkim co było w lodówce.
Tego dnia była super pogoda, więc postanowiliśmy się wybrać do Doliny Kościeliska, ale przeszliśmy może jakieś 30 minut trasy i zawróciliśmy. Pogoda szybko się zmieniła, zaczęło padać i wiać silny wiatr. Dodatkowo śnieg zaczął topnieć i zrobiła się ogromna chlapa. Gdy woda nalała mi się do butów zdecydowaliśmy, że sobie odpuszczamy. Pojechaliśmy do Zakopanego. Najpierw weszliśmy do McDonalda po kawkę i zjedliśmy na pół loda. A potem poszliśmy na oscypki i chodziliśmy jakieś 2 godziny po Krupówkach. Oczywiście wzięliśmy też pełno serka do domu. Wróciliśmy do Krakowa po 18, droga przebiegła świetnie, słuchaliśmy podcastu "5 nie zabijaj", czyli mojego ulubionego podcastu kryminalnego. Wieczorem zrobiłam nam kolacje i oglądaliśmy Biuro.
Domowe frytki z piekarnika z kurczakiem pieczonym w płatkach kukurydzianych, kukurydza po koreańsku (czyli smażona na patelni z masłem, serem i przyprawami), domowa surówka.
Natomiast po prawej stronie widzicie sobotnie śniadanie- jajka po turecku. Smakowało mi, ale serio bez szału. Ja trochę przepis wzbogaciłam o warzywa. W oryginalnym przepisie wygląda to tak, że musicie jogurt grecki wymieszać z czosnkiem i przyprawami, a na to położyć jajko w koszulce i wszystko polać palonym masłem. Ja dodałam do jogurtu rzodkiewkę, a wszystko posypałam papryką i ogórkiem.
W sobotę była okropna pogoda! Poranek spędziliśmy leniwie w łóżku, potem pojechaliśmy do Ikei po zasłony (zasłon nie kupiliśmy, ale hot doga owszem), S. poszedł też do fryzjera. Popołudnie spędziliśmy na spokojnie, a wieczorem znowu zahaczyliśmy o sklep i pojechaliśmy odebrać sushi.
Dzisiaj też pogoda była kiepska, rano Szymek pojechał na siłownie. Ja w tym czasie zrobiłam nam na śniadanie szakszukę. I wiecie jak to jest z pomidorami, żeby się nie ubrudzić, to założyłam jego koszulkę, która i tak już miała iść do prania. Po jego powrocie do domu usłyszałam, że tę koszulkę to muszę zmienić, bo nie wyglądam atrakcyjnie... Ale mnie to zabolało. Tak samo w ubiegłym tygodniu usłyszałam od niego, że też powinnam przejść na dietę, bo mam boczki. S. nie jest szczupły, ma brzuszek, fałdki itd. a mimo to ciągle mu mówię, że świetnie wygląda, że nie musi się zmieniać, że jest bardzo przystojny, a w zamian za to dostaje takie komentarze jak wyżej... Poryczałam się przez te dwie sytuacje w łazience.
Pozytywną rzeczą jest to, że byłam bardziej twarda i stanowcza przez ten weekend. Przykładowo po każdym skończonym posiłku mówiłam mu, że to on sprząta, bo ja gotowałam. Albo gdy wynikła ta rzecz z koszulką to powiedział mu, że mnie to zabolało, na co usłyszałam, że "się czepiam o głupoty", to mu powiedziałam, że się nie, bo to, co dla niego oznacza głupotę dla mnie może być istotną sprawą.
W przyszłym tygodniu się nie widzimy w weekend, bo S. wyjeżdża na narty ze znajomymi. Chciał przyjechać do mnie we wtorek, ale wybiłam mu to z głowy mówiąc, że i tak czeka go daleka podróż do Austrii (na te narty). Po prostu czuję, że potrzebuję nabrać dystansu, przemyśleć sobie kilka rzeczy i wzmocnić się psychicznie.
Teraz idę się wykąpać, potem zjem jakąś kolacje i skończę oglądać film, który zaczęłam w ubiegłym tygodniu. Przyszły tydzień zapowiada się całkiem udanie, mam zamiar przysiąść nad magisterką, bo w tym nic nie zrobiłam.
WAIT A MINUTE. Facet, z którym jesteś w związku, z którym spędzasz zdecydowaną większość weekendów, z którym sypiasz, dla którego gotujesz i o którego dbasz NAJPIERW zlał dzień kobiet, opowiadał Ci, że innym kobietom dawał kwiaty, a na sam koniec Ci powiedział, że masz zmienić koszulkę, bo wyglądasz NIEATRAKCYJNIE? I w ogóle kiedykolwiek wspomniał, że masz boczki? Że masz przejść na dietę? Gdzie sam, przepraszam, nie wygląda jak Chris Hemsworth, Charlie Hunnam albo cała masa zajebiście wyrzeźbionych typów, od których roi się na Instagramie?
OdpowiedzUsuńAga, na Boga. Za to mu się silent treatment należy albo wywalona w kosmos afera. Jak to czytałam to mi opadła szczęka. Na kilka centymetrów. To jest okropne, chamskie i nie wiadomo co jeszcze. Aż nie mam słów.
Kurde normalnie się wkurzyłam. I proszę, nie broń go, bo tu nie ma nic na jego obronę..
No cóż, tak to mniej więcej wyglądało.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o to, że powinnam strzelać focha, to szczerze mówiąc wolałabym tego nie robić (chociaż wiem, że czasami powinnam). Niestety takie rzeczy bardzo kojarzą mi się z matką i chciałabym unikać takich sytuacji.
No tu się zgodzę z Arabellą. Nie pochwalam silent treatment, ale wyrzyganie mu w twarz i jawne powiedzenie, że jesteś zła i obrażona jak najbardziej pochwalam. A potem śmiało foch. Z dniem kobiet - mega minus, mógł się zrehabilitować spóźnionym kwiatkiem, ale nie, nawet na to się nie zdobył, to niestety dużo mówi o nim i jego priorytetach.. Szczególnie, że Ty dałaś mu prezent na dzień mężczyzny! I to jeszcze taki z pomyślunkiem, a nie pierwszą lepszą czekoladę. Że też nie było mu głupio.. On powinien mieć w głowie 'jezu, z**bałem, szybko kwiaty, czekoladki i jeszcze kolacja w ramach przeprosin'. No z tym nieatrakcyjnym wyglądem to też nieźle dowalił.. Ale dobra. Znam takich, co najpierw mówią, żeby nie było nieporozumień, a potem pomyślą, za samą tą sytuację bym go nie skreślała zupełnie, ale na pewno nie zaplusował. Ale już z tymi boczkami i powiedzeniem, że powinnaś przejść na dietę to trochę brak słów... Ja rozumiem jakbyście byli w długim związku, a Ty nagle przestałabyś o siebie dbać, przybyłoby Ci 10+ kg i nie miałabyś zamiaru nic z tym zrobić. Wtedy jak najbardziej ok jest powiedzieć drugiej osobie, że no kurczę, chyba coś jest nie tak. Ale nie w Waszej sytuacji. Dużo czerwonych flag. Nie zasługujesz na takie traktowanie.
OdpowiedzUsuńZdaję sobie sprawę z tych czerwonych flag i powiem tak... mam otwarte oczy. Po prostu jestem ostrożna i obserwuje sytuację. Też staram się być wyrozumiała, bo zdaję sobie sprawę, że na początku związku pojawiają się takie nieporozumienia. Natomiast liczę na to, że jak raz mu zwrócę na coś uwagę to potem będzie na to uważać i nie będzie powielać tych samych zachowań. Teraz pojechał do Austrii i jestem ciekawa czy pomyśli o mnie i coś mi przywiezie. Nawet sama podsunęłam mu ten pomysł, nie oczekuje wiele, ale wspomniałam po prostu o magnesie.
Usuń