Piątek, 18:55
Sny.
Pomimo tego, iż w swoim życiu miałam ich wiele, to dwa z nich zostaną już ze mną na zawsze. Myślę, że nie były tylko obrazkami, które podsuwał mi umysł, a... sama nie wiem czym. Jakimś przesłaniem, zapowiedzią przyszłości? Może kiedyś się przekonam.
Jeden z nich już tu kiedyś opisywałam. Śni mi się nieprzerwanie od paru lat, zawsze wygląda tak samo. Jestem na wakacjach nad morzem. Dosłownie pękam z radości. Uwielbiam pływać i nie mogę doczekać się aż pójdę na plaże, ale dni mijają, a razem z nimi mój wyjazd, a ja nie mogę się zebrać i pójść nad to morze. I cały czas myślę, że czas ucieka i w końcu nie uda mi się pójść nad to morze, a jednocześnie nic nie robię żeby tam dotrzeć.
Kolejny sen śnił mi się lata temu. Myślę, że mogłam chodzić wtedy jeszcze do podstawówki, ale zapamiętałam go dokładnie i wielokrotnie na przestrzeni lat odtwarzałam w głowie. Wszystko miało miejsce w.... autobusie. Autobus stał w miejscu, nigdzie nie jechał tak, jakby czekał tylko na mniej. Wsiadłam do niego ostatnimi drzwiami i rozejrzałam się dookoła, był pusty z wyjątkiem dwóch pierwszych miejsc. Jeden mężczyzna siedział po prawej stronie na samym przodzie, a drugi po lewej. I nie wiem dlaczego, ale w tym niemal pustym autobusie zaczęłam do nich iść, wolno, niespiesznie. Każdy z mężczyzn wyglądał wtedy przez okno nie patrząc w ogóle na mnie. I gdy już byłam na samym przodzie zdecydowałam się usiąść na siedzeniu obok mężczyzny po prawej stronie, już podnosiłam nogę żeby wejść na ten schodek, ale w tym samym momencie chłopak po lewej stronie złapał mnie za nadgarstek i pociągną ku sobie. Od razu usiadłam obok niego i automatycznie położyłam głowę na jego ramieniu. Przepadłam.
PS. Wyłączyłam możliwość komentowania na blogu (chyba, bo nie wiem czy mi się udało). Kiedyś to cofnę, ale póki co to miejsce musi być tylko moje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz