Sobota, 12:45
Szczupłość czyni cuda.
czy...
Szczupłość czyni cuda?
Bardzo dużo osób uważa, że gdy schudnie to w magiczny sposób zmieni się ich życie. Zaczną wychodzić, spotykać się ze znajomymi, znajdą miłość życia, świetną pracę, ale tymczasem poegzystują sobie w samotność. I tak mija tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem, aż w końcu dochodzimy do 11 lat. 11 lat wypełnionych głodówkami, obżeraniem się, płaczem i nienawiścią do samej siebie. To mój przypadek.
Jest mi o tyle trudno zmienić swój sposób myślenia, bo ja już kiedyś schudłam i faktycznie moje życie się zmieniło na lepsze. Dlatego stoję na stanowisku, iż rzeczywiście szczupłość czyni cuda. U mnie bycie szczupłym przede wszystkim sprawia, że jestem bardziej pewna siebie. A to w magiczny sposób czyni moje życie lepszym.
Jestem bardzo ciekawa jakie wy macie zdanie na ten temat. Czy rzeczywiście wraz ze schudnięciem zmienia się nasze życie? W końcu popularne powiedzenie, że ładnym jest w życiu łatwiej nie wzięło się z niczego.
A teraz jeśli chodzi co u mnie... Nic. Mam dosłownie zerową motywacje do wszystkiego. Wczoraj zrobiłam sobie listę rzeczy do zrobienia i dzisiaj zamierzam ją wypełniać, chociaż najchętniej położyłabym się w łóżku z książką. Idę zrobić sobie jeszcze jedną mocną kawę i siądę do pracy. Wiem, że najtrudniej jest zacząć, potem już jakoś idzie.
Wczoraj też zjadłam trochę za dużo, chociaż nie... powiedziałabym raczej, że zjadłam tyle ile normalna osoba. Ale mam już tak zmniejszony żołądek, że po normalnych porcjach jedzenia średnio się czuję. Obecnie jem dwa posiłki dziennie. Śniadanie (najwcześniej o 11, ale często pierwszy posiłek mam np. koło 13-14-15) i później jem obiad/kolacje koło 19. W międzyczasie podjadam owoce, masło orzechowe albo jelly beans (uwielbiam). Taki sposób jedzenia bardzo mi pasuje i już koło miesiąca się do tego stosuje. Ostatnio się zważyłam i od 9 marca do 12 maja schudłam dokładnie 7 kilo. Teraz mam okres, więc waga lekko skoczyła do góry, ale akurat tym się nie przejmuje.
Ostatnio coś znowu mi odbiło i postanowiłam się odezwać do faceta, z którym... no właśnie, z którym co? Nawet nie wiem jak to opisać. Mężczyzna 13 lat ode mnie starszy, poznany całkowicie przez przypadek. Ale ponoć nic w życiu nie dzieje się przypadkowo. I może gdybym nie była tak zjebana i do cna zniszczona w środku to... Nie ma co gdybać, jest jak jest.
Generalnie odchudzanie to koncentrowanie się na sobie. Ciągle zwracanie uwagi na siebie i swoje procesy zazwyczaj nie pozostawia miejsca na inne zainteresowania, a to niestety ogranicza spektrum partnerów do wyboru - może gdy ma się 15 lat, osoby wyglądem spełniające kryteria akceptowane przez społeczeństwo wystarczają. Im jesteśmy starsi, tym bardziej pragniemy mieć o czym porozmawiać, a to, co partner jadł, albo jak fajnie schudł i czy go w związku z tym kochamy powtarzane codziennie zabije każdą relację. Może i ładnym jest w życiu łatwiej, ale jeszcze łatwiej jest osobom czującym własną wartość niezależną od opinii innych.
OdpowiedzUsuńU mnie jest trochę inaczej. Ja nie rozmawiam z nikim o tym ile schudłam, co jadłam albo czego nie jadłam. To jest temat, który zostawiam tylko i wyłącznie dla siebie i o którym pisze na blogu. Sfera prywatna, do której nikt nie ma dostępu, a uwierz mi strzegę swojej prywatności lepiej niż smok zamku.
UsuńPoza tym nie uważam, aby koncentrowanie się na sobie było czymś złym. Wręcz przeciwnie, czasami dobrze jest być egoistą, zwłaszcza jeśli przez wiele lat spełniało się wymagania innych ludzi.
Spełniasz wymagania innych ludzi (które bierzesz za własne). I sądzisz do tego, że nikt nie zauważa jak kiepsko sobie radzisz, bo to trzeba aż powiedzieć. No nie trzeba. Osoby z zaburzeniami odżywiania widać bardzo. Ich sytuację komentuje się za ich plecami, zazwyczaj ze współczuciem, niemniej ludzie też z tego powodu trzymają się raczej z daleka.
UsuńZgadzam się, że w zdrowym egoizmie nie ma niczego nagannego.
Jeśli chodzi o spełnianie wymagań innych ludzi, to ciężko mi się nie zgodzić. Pogubiłam się i ciężko mi powiedzieć czego w rzeczywistości pragnę.
UsuńA co do zaburzeń odżywiania, to myślę, że w rzeczywistości nikt nie wie o moim problemie (lub tak mi się tylko wydaje), jako myślę, że gdyby ktoś wiedział, to by mi po prostu pomógł.
A co do tego, że ludzie trzymają się z daleka od osób z zaburzeniami odżywiania, to się nie zgadzam. Uwierz mi, ale najczęściej to właśnie takie osoby brylują w społeczeństwie.