Poniedziałek, 11:38
Hej dziewczyny:)
Nie było mnie kilka dni, bo skupiłam się na nauce. Miałam w piątek kolokwium z prawa administracyjnego, a w sobotę z karnego. Dzisiaj mam natomiast z angielskiego, także mam co robić, ale nie narzekam. Rok temu, o tej porze roku, byłam już dosłownie wykończona, a teraz myślę, że całkiem dobrze się trzymam, oczywiście to zasługa nauczania zdalnego.
W piątek miałam gorszy dzień, do 16 było okej, uczyłam się do kolokwium, a potem przyszła matka i oczywiście popsuła mi dzień. Zaczęła się czepiać o jakieś głupoty, o bałagan w kuchni itd., prawda jest taka, że nie da się zawsze mieć porządku, czasami są jakieś inne sprawy do zrobienia jak np. to moje kolokwium do napisania. Potem zadzwoniłam jeszcze do babci, bo miała tego dnia imieniny i ta skutecznie mnie dobiła. Zaczęła mówić, że powinnam bardziej pomagać w domu (w domu, w którym mieszka moja babcia i mama - 2 malutkie pokoje) i bardziej pomagać jej samej. Ona chyba, by chciała żeby było tak jak rok temu, żebym przychodziła do niej, robiła zakupy, gotowała, sprzątała itd. Natomiast od kiedy przeprowadziła się do niej moja matka i od kiedy babcia jest bardziej sprawna, to ja nie widzę potrzeby żeby przychodzić tam po kilka razy w tygodniu. Mam swoje rzeczy na głowie.
W sobotę miałam cały dzień zajęcia, a wczoraj zajęcia do 13, a resztę dnia poświęciłam na naukę do angielskiej. Niestety była też u mnie matka... Myślałam, że dostanę szału, miałam ćwiczenia, musiałam robić zadania, uważać. A ta wchodzi do mojego pokoju, nie zapuka nawet i podstawia mi pod nos kłębek kurzu.... No ja nie wiem, zjeść to miałam? Albo drze się na mnie, bo mi się nowy obrus nie podoba (stale kiedy mam zajęcia) i się zaczęło.. że ja NIC nie robię.
Jutro natomiast robię sobie reset od nauki. Rano zamierzam pojechać na zakupy świąteczne. Do kika, tediego i pepco, chciałabym kupić jakieś ozdoby i prezenty. O 15 zajęcia, a od 16:30 dwie godziny korepetycji.
Zmykam do nauki <3
Hej!
OdpowiedzUsuńCały tekst jest smutny. Przedstawia trudną relacje Twoją z mamą, ale to zdanie -> "No ja nie wiem, zjeść to miałam?" - padłam, idelanie w punkt.
Bardzo Ci współczuję sytuacji w domu. Szczególnie zmiany postawy babci, że tak się zmieniła.
Mimo wszystko trzymaj się i nie poddawaj się przy tym co mówi Ci mama ;)
Szkoda, że mama tak Cię dołuje i nie docenia Twojej pracy na studiach. Ja miałam bardzo toksyczne relacje z mamą ale zawsze była dumna z tego ile pracy wkładałam w naukę. Trzymaj się
OdpowiedzUsuńJa studiuje dwa kierunki i dorabiam korepetycjami, a i tak jest wiecznie źle i mało.
UsuńNie ogarniam tej twojej rodziny, swojej zresztą też. U mnie w mieszkaniu jest burdel na kółkach taki mam uraz do sprzątania po latach katorgi.
OdpowiedzUsuńMoje top3 ulubione sklepy, taki dzień resetu zawsze jest w cenie. A co do Twojej matki.. raz już napisałam, co myślę, chyba nie ma sensu, żebym się jeszcze rozdrabniała w tym temacie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że koła poszły dobrze, mnie czeka prawo pracy i angielski w sobotę :D
Wracam, wchodzę na twój blog i bez niespodzianek - niezmiennie trwasz, niezmiennie wykonujesz tytaniczną pracę, jak zawsze na pełnych obrotach. Podziwiam Cię, trzymaj się kochana :*
OdpowiedzUsuńTeż mam mnóstwo nauki przed świętami, a okres świąteczny w pracy, do najlżejszych też nie należy, a do tego dokłada mi się przeprowadzka.
OdpowiedzUsuńNaprawdę wiem jak się czujesz. Wiecznie za mało, moja siostra która, od której zawsze starałam być się lepsza i tak zgarnia laury, mimo, że to ja wiele razy jej tyłek ratowałam, lepiej od niej się uczyłam, w wielu aspektach ja przewyższałam, to i tak ona jest oczkiem w głowie, a ja czarną owcą z tego powodu, że mam własne zdanie. N
Toksyczna5 relacja z rodziną, to ciężki temat, bo zarazem kogoś nienawidzisz, ale także najbardziej zależy Ci na jego uznaniu.
Życzę Ci dużo cierpliwości i stalowych nerwów.
Kiedyś wspomnisz tę masę nauki z rozczuleniem ,że to była tylko nauka. Ciesz się każdym czasem w życiu, bo on już nie wróci i tyko od Ciebie zależy jak będziesz ten czas wspominać ;)
OdpowiedzUsuń