Wtorek, 11:58
Ostatnia notka (jak dla mnie) była tak ładna i pozytywna, że nie chciałam jej psuć, ale już dzisiaj muszę ponarzekać. Nie będę Wam ściemniać, ale ostatnio serio kiepsko się trzymam. Niby próbuje, staram się, ale codziennie dobijają mnie myśli o matce i jakby nie było niepewnej przyszłości. Bardzo się boję, że wróci do domu (teraz mieszka z babcią, bo się nią opiekuje), ja po prostu nie chce z nią już mieszkać, mam dość nawet po spędzeniu z nią kilku minut. Ciągle do mnie przychodzi bez zapowiedzi albo dzwoni do mnie mówi, że nie przyjdzie po czym i tak się zjawia. Ostatnio tak było gdy przyszła do mnie koleżanka. I wiecie co mi Kamila powiedziała po jej wyjściu, cytuje: "Masakra. Jakim ona w ogóle tonem do Ciebie mówi". Nawet przy niej na wszystko narzekała i wydawała mi rozkazy jak psu. Dzień w dzień odkurzam, ścieram kurze, myje podłogi itd., a ona i tak przyjdzie i mi powie, że coś jest źle i nie tak jak powinno być. Nie mogę nawet zadecydować gdzie będzie leżeć jedzenie dla kota, bo ta wie lepiej, broń boże jak dam jakieś swoje rzeczy do innego pokoju, od razu robi mi awanturę.
Zbieram kasę na wyprowadzkę, ale same wiecie, że to nie takie łatwe. Muszę o wszystkim pomyśleć żeby potem czasami nie wrócić do niej z podkulonym ogonem. Jedno jest pewne, takiej motywacji do zmiany życia jeszcze nigdy nie miałam.
Okej, kończę juz temat "mamusi", bo znowu mnie dobija i ostatnio jest jej tutaj zdecydowanie zbyt dużo. Ja wstałam dzisiaj dopiero koło 9, posprzątałam już mieszkanie, wypiłam kawkę i siadam do nauki. Planuje dzisiaj przerobić jedno zagadnienie na egzamin z logiki, jedno zagadnienie na egzamin z prawa konstytucyjnego, a popołudniu będę pracować. Po 20 umówiłam się z koleżanką i idziemy na "Kino pod chmurką". Nie mogę się doczekać! Mam nadzieję, że będzie świetnie, mimo że pogoda dzisiaj nie dopisuje :)
Dietka:
Wpadłam na pomysł, że będę jadła super zdrowo przez 6 dni w tygodniu, a w jeden dzień pozwolę sobie na coś słodkiego czy mniej zdrowego. Ostatnio zdecydowanie zbyt często sobie pozwalam na różne odstępstwa, więc mam nadzieję, że to utrzyma mnie w ryzach.
Tak dobrze rozumiem tę frustrację. Tak, ton (podwyższony głos i rozkazy), wieczne niezadowolenie.. Mojej nie obchodzi, że ja mam jakieś plany na sierpień (kardiolog, dermatolog), przeciez wszystko mogę poprzesuwać (o moje życie w sumie nie pyta nigdy bo jej to nie obchodzi), wczoraj mi wypalila z hasłem, że kiedy wróci z kolejnego szpitala to "będę musiała przyjechać i zajmować się nią do końca lata". Kiedy odmowilam popłakała się, nawrzeszczala że to jej ostatnie dni (niestety nie mam tyle szczęścia ) i że jeszcze pożałuję tego że nie chce przyjechać. Mój mąż podsluchiwal cały się gotując i też zauważył że mówi do mnie jak do psa. Rozlaczyłam się a dziś zadzwoniła do mnie spytać o której przyjadę i gada jakby nigdy nic. Psychopaci tak mają. Nie jest zdiagnozowana ale ma wszystkie objawy: interesuje ja tylko to co dla niej dobre a wszystko inne to zło. jedno dobre że umówiliśmy jej z ciotka domową wizytę psychologa.
OdpowiedzUsuńMojej matce by się od razu przydał psychiatra, bo na psychologa jest już za późno. Moja się mną interesuje, ale w baaardzo chory sposób. Kontroluje wszystko, każdą dziedzinę życia, nic nie mogę zrobić bez jej wiedzy, bo jest awantura i obraza majestatu. Co bym nie zrobiła jest ŹLE, dosłownie wszystko. Ostatnio gdy była u mnie ta koleżanka przystroiłyśmy balkon cotton bollsami to weszła i nas wykpiła, ona ma jeszcze taką tendencję do "prychania" na wszystko co jej nie pasuje, jak to słysze to się we mnie gotuje. Nie mieszka tutaj, ale i tak wszystko musi być tak jak ona chce. I mojej matki też kompletnie nie obchodzi, że ja mam plany. W przerwie świątecznej miałam chyba dwa tygodnie wolnego to musiałam codzień wstawać o 6 i lecieć do babci żeby się zajmować i nikt mnie nie zapytał czy chce czy nie chce, mam iść i tyle. Moja matka też ze mnie szydzi, ze wszystkiego co zrobię, jak się ubiorę itd. Np. wychodzę gdzieś, jest mi zimo i zakładam bluzę to ta od razu, że wyglądam głupio, idiotycznie jak kretynka, bo jej jest przecież ciepło.
UsuńEch u mojego chłopaka jest podobnie, odkąd on zaczął podnosić ten ton to już nie jest nad nim, no ale nadal się dogadują jak pies z kotem.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się
Zapraszamy na aktywne forum PRO ANA 2020
OdpowiedzUsuńhttp://na-minusie.4ra.pl/
Ja też wyprowadzałam się z rozwagą. Bo właśnie za cel wzięłam sobie, żeby nie wracać. Bo byłoby to dla mnie upokorzenie. Dobrze, że nie skaczesz od razu na głęboką wodę. Trzymaj się!
OdpowiedzUsuń