piątek, 5 stycznia 2018

 Piątek, 20:38

 

 

Wczoraj miałam kiepski dzień. Nie dość, że bardzo leniwy, czego naprawdę nie lubię, to jeszcze zjadłam za dużo, więc moje samopoczucie spadło do zera. Dlatego postanowiłam sobie, że dzisiejszy musi być dobry, bo inaczej dobije się już do końca.

Także wstałam wcześniej, pojechałam odebrać kilka recept dla babci i nawet udało mi się kupić książkę Kinga- "Misery" za jedyne 4 zł :) Ja uwielbiam wszystkie książki i filmy o psychopatach, więc ta napewno też mi się spodoba. A potem poszłam jeszcze na siłownie, tylko pół godziny cardio, ale wyszłam mokra jak po saunie. Pierwszy raz ćwiczyłam na orbitreku na wzniosie 20, więc to pewnie przez to. 

W domu postanowiłam przerobić pokój mojego brata, który się wyprowadził, na mój tymczasowy gabinet do nauki haha. Szkoda żeby taka przestrzeń się marnowała. Zmiana otoczenia wyszła mi na korzyść, bo od 14 do 19 siedziałam nad pracą badawczą. W ciągu jednego dnia zrobiłam więcej niż w ciągu ostatniego tygodnia. Mam napisane jakieś 3/4 pracy i liczę na to że jutro już wszystko skończę. 

 

BILANS:

ŚNIADANIE: tofucznica z papryką, 2x wasa z pasztetem sojowym, pastą ze słonecznika

OBIAD: barszcz czerwony, warzywa na patelnie, bardzo mała porcja makaronu 

PODWIECZOREK: kawa z mlekiem, kawałek ciasta 

KOLACJA: parówka sojowa, 4x wafel ryżowy z pasztetem sojowym, pastą ze słonecznika

 

AKTYWNOŚĆ: 20 minut szybkiego marszu, -300 kcal na orbitreku

 

Lecę popracować nad pracą, a potem zacznę czytać mój nowy nabytek <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz