Zdałam sobie sprawę, że ostatnio mało tutaj piszę o diecie, a to przez, to że jej w ogóle nie ma. Jem, jem, jem.. mcdonal, kfc, słodycze, pączki, drożdżówki... rzygam już tym. W przebłyskach zdrowego rozsądku jadam na śniadanie wafle ryżowe z dżemem linessa. Jednak, gdy przychodze do domu domu myślę już tylko o tym, by zjeść i mieć spokój.
Ten tydzień miał być lepszy, a wyszło jak zawsze. Czego ja się spodziewałam?
Nieważne... dam znać jak uda mi się, to ogarnąć.
Korzstając dzisiaj z wolnego dnia pojechałam do dentysty i uwaga... będę nosiła aparat. Może Was, to dziwić, ale ja się cieszę, mam małe przerwy pomiędzy obiema czwórkami i mam nadzieję, że aparat pomoże mi to skorygować. Żałuje tylko, że nie zdecydowałam się na niego wcześniej, bo teraz będę musiała za niego płącić grube pieniądze, trudno za głupotę się płaci. Wracając do domu czułam się tak źle, że ledwo mogłam chodzić może to przez to, że zaczął mi się okres? Potem było już lepiej, wróciłam do domu i zaraz musiałam jechac na urodziny koleżanki. Admosfera była grobowa, zamiast śmiechu płacz, cieszę się, że mnie ta sytuacja nie dotyczy, wydaje mi się, że ja już dużo przeszłam w gimnazjum. Teraz sobie obiecałam - zero problemów. W miare poznawania ludzi znajdujemy w nich coraz więcej wad, ciekawe jakie one we mnie widzą.
Znowu plotę trzy po trzy. Miłej nocki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz