czwartek, 25 kwietnia 2013

-

 czwartek, 15:36

Egzaminy, egzaminy i po egzaminach. Nie. Nie jestem z siebie zadowolona. Była lepsza. Wszystkie były. Die.

Mam teraz cały maj żeby powyciągać oceny, a potem luz blus. Wakacjujemy. Żeby się jeszcze dostać do tej szkoły i po problemie.

Zaraz na hiszpański, a jutro wolne. Trzeba w końcu odpocząć po tych testach ;)

wtorek, 23 kwietnia 2013

-

  marzę tylko o piątku. aco

 

znowu jest lepsza. mam ochotę podciąć sobie żyły i odlecieć. nikogo nie obchodzę

ezaminy poszły do bani.

piątek, 19 kwietnia 2013

wtorek, 16 kwietnia 2013

-

 wtorek, 18:55

A w mojej głowie jedna myśl. Ostrze. Żyletka kalecząca moje ciało, paznokcie odznaczające ślady na mojej skórze. Tempy ból. 

I gdy myślę, że jest już dobrze, załamuje się. Naprawdę nie potrafię żyć już jak kiedyś. I tylko jedno jest w moim życiu pewne. Osiągnę ten jeden pieprzony cel, który sobie postawiłam. Choćbym miała zginąć, nie spać po nocach, nie ważne jak. Ja go osiągnę. Nie chodzi o odchudzanie.

 

bilans:

sn. musli z mlekiem

2sn. jabłko

ob.zupa, szpinak, kurczak

kol. spaghetti

jabłkaaa

 

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

-

 http://www.youtube.com/watch?v=x2dB8bTMx5U

nie moge zapomniec

 

poniedziałek, 13:27

Kolejny tydzien. Boze jak to szybko leci. Byliśmy dzisiaj na koncercie muzyki klasycznej, musze przyznac, ze trochę się rozczarowałam, ponieważ liczyłam na coś lepszego. Koncert w ubiegłym roku był genialny, niestety teraz grał ktoś inny. Oh, a tak czekałam na Piratów z Karaibów. A oni nie grali nawet na  fortepianie, który stał w koncie sali. Marnotrawstwo. 

Zjadłam przed chwilą obiad i dokończyłam oglądanie pierwszej części Krzyżaków. Została mi jeszcze tylko jedna. Planuję także dzisiaj przerobić Dziady, a za chwilę biorę się za ostatnie zadania z fizyki. Czeka mnie pracowity tydzień. 

 

bilans:

sn. pół bułki z serkiem i ogórkiem

ob. zupa pieczarkowa, miseczka chińszczyzny (porcja kurczaka, mieszanka warzyw chińskich)

pod. tortilla

kol. mała porcja spaghetti

 

sobota, 13 kwietnia 2013

-

 sobota, 12:01

Wstałam, zjadłam śniadanie, a teraz będę robiła zadania z fizyki. Boże.. ile tego jest? 70? Kurwa. 

 

Fuck, I need a rush.

Kupiłam aco. Łącznie mam 40 tabletek. Uh.. przewiduje w najbliższym czasie jednoosobowy melanż.

 

edit

bilans:

sn. jajecznica z dwóch jajek z brokułem i kiełkami, 4x waza z serkiem

2sn. jabłko, ciastko

ob. 3x kotkeciki sojowe, warzywa

pod. jabłko, 3x ciastko

kol. zupa w proszku, 2x kanapka z serem

 

DUŻO!DUŻO!DUŻO!

czwartek, 11 kwietnia 2013

-

 czwartek, 14:00

 

Dzień zaliczam na duży plus. Nie mieliśmy geo, czyli odpało mi trochę nauki, nie zapytała mnie na chemii czyli kolejny plus. Kartkówka z niemieckiego poszła mi w miarę i co najważniejsze nie było poprawy z matematyki. A z racji tego, że nie było geografii, to mieliśmy wcześniej angielski i wyszłam ze szkoły o 12:25. To jest życie. 

Przed chwilą zjadłam obiad i jestem najedzonaaa. Teraz ide się pouczyć na hiszpański, bo mam o 17:30. Wrócę pewnie dopiero koło 19:30, zjem na kolację sałatkę, wykąpe się i póję spać. Nudyy. Jutro za to jadę do galerii i mam wielką nadzieję, że kupie sobie jakąś fajną bluzke, albo buty ;)

 

bilans

śn. jogurt z musli, 1/2 banana, jabłko, kostka gorzkiej

ob:3x kotleciki sojowe, warzywa na parze

pod. baton musli

kol. sałatka 

 

Dzisiejsza pogoda nastraja bardzo pozytywanie! ;) 

środa, 10 kwietnia 2013

-

 bilans:

2x jabłko, kurczak, warzywa, 3x chrupkie z serem, 2x wafle, sałatka, 3x chrupkie z serem, baton musli, dużoo wafli

 

Zawaliłam sprawdzian z historii i to po całości. Szlak. Ostatnio coraz częściej mam ochotę sięgnąć po żyletkę, to chyba tylko kwestia czasu. Dzisiaj cały dzień przesiedziałam przy książkach. 2 h matematyki = koszmar. Nie jestem jeszcze nauczona na chemie i słowek z niemieckiego aaa.. zapomniałabym o hiszpańskim.. Kurcze. Nie chce mi się jak cholera, ale wiem, że muszę iść i znaleźć chwilę, by się pouczyć.

Nauka, a potem lulu.

 

1 dzień diety

wtorek, 9 kwietnia 2013

-

 Zawsze uważałam, ze ludzie są pojebani, nic tylko, by się nad sobą użalali. No, bo jakie niby można mieć problemy w wieku nastu lat? Wydaje mi się, że dopiero teraz to wszystko zrozumiałam. Każdy ma problemy, nie ważne czy większe, czy mniejsze ona zawsze są. Po prostu niektórym tak komplikuje się życie, że mają ich więcej. I muszę także przyznać, że prawdą jest, iż osoba, która w grupie jest szczęśliwa, która ma zawsze uśmiech na twarzy i pociesza innych w środku jest emocjonalnym wrakiem. Mieszaniną złości i rożalenia, przepisem na autodestrukcję. Sama boleśnie się o tym przekonałam. 

Błądze Kochane. Czuje się jak ślepiec z dodatkową przepaską na oczy błądzący po ciemnych ścieżkach. Nie widzę swojej przyszłości.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

-

 3. Siedze. Ucze sie a zaraz ide na korki z angielskiego. Jestę dnoooo. Zdychaj szmato

-

 Cały czas powtarzam sobie, że potrzebuje odpoczynku od ludzi. Chce po prostu sie odciąć od przyjaciół, od rodziny ogólnie od świata. A potem wyjdę i będę udawała, że wszystko gra kiedy tak naprawdę nic nie jest w porządku już od roku. Cały czas się męcze z samą sobą, nie potrafię siebie zaakceptować, jednak ostatnio myślę, że problem tkwi gdzieś głębiej, ale nie wiem gdzie. Mam nadzieję, że gdy napiszę tu co leży mi na sercu coś w końcu się zmieni. Cały czas za czymś dążę, odliczam do czegoś dni zamiast cieszyć się teraźniejszością. Jebać to wszystko. Jebać szkołę, naukę, przyjaciół i zająć się sobą, tylko sobą. Chce być sobą, to moje największe marzenie. Ale jak mogę to zrobić kiedy ciąglę udaję kogoś kim nie jestem? A właściwie dlaczego ja to robię? Myślę teraz już tylko o tym, aby zakopać się w pościeli i przespać to wszystko, a potem obudzić się chuda. Nie wiem jak będzie z dietą w najbliższym czasie, pewnie zawalę. Wiem tylko, że nie wolno mi się poddać. A może właśnie powinnam? Powinnam upaść. Stracić niewidzialne skrzydełka i upaść, uderzyć ciałem o prób mojego beznadziejnego życia. A potem co ze mną będzie? Potem się podniosę? Śmiem wątpić. Z piętra pt. "Skończone dno" nie można się tak szybko pozbierać. Więc mam dwie rzeczy do wyboru, albo zaakceptować siebie taką jaką jestem i być dalej nieszcześliwą, albo się podnieść, bo czuję, że moje palce zachaczają powoli o najniższy poziom.

niedziela, 7 kwietnia 2013

-

 Dzień bardzo pozytywny i pełen uśmiechu ;)

Wyspałam się, zjadłam pyszne śniadanie, poszłam do kościoła, zjadłam drugie śniadanie, napisałam rozprawkę na polski, zjadłam obiad, zrobiłam zadanie z niemieckiego, a teraz będę robiła notatki na wtorkowy sprawdzian z historii. Potem mam zamiar poćwiczyć, wykąpać się, zjeść kolację  i oglądnąć serial. Dzień jak codzień, a tyle radości. 

Trzymajcie się Kochanę ;) Napiszę bilans wieczorem ;*

 

I pamiętajcie! Żyjcie pełnią!

sobota, 6 kwietnia 2013

-

 plan na przyszłość:

zacząć żyć tak mocno jak zawsze marzyłam. odczuwać i w tym się zatracić

 

"ograniczenia nie isteniją"

czwartek, 4 kwietnia 2013

-

 jabłko

kanapka z serem, jajko

wafel

jabłko

pięć pierogów

jabłko

 

die bitch, die

jestem bezndziejna, jestem sobą i nie chce być kimś innym

środa, 3 kwietnia 2013

-

 Środa, 21:23

Czasami uderza mnie bezsens tego wszystkiego. Widzę wokół siebie tyle autodestrukcji, niszczycie się kochane, a ja razem z wami. Nie zamierzam pisać tu o tym co jest dobre, a co złe, bo każda z was to wie, ale zaczynam być tym wszystkim już tak zmęczona. W sierpniu miną dwa lata z Ana, raju jak ten czas szybko płynie i nawet w czasie kiedy się obżerałam jak świnia ona stale była gdzieś we mnie, czekała na odpowiedni moment. Czy teraz jestem już gotowa? Kurawa. Nie wiem. Chcę po prostu żyć i cieszyć się tym co robię, nie odkładać niczego na później. Po prostu zacznę żyć. A dieta nadal będzie, od jutra bilans, ogranicznia wiem po prostu, że tego nie przeskoczę. Muszę schudnąć, bo tylko wtedy będę tak naprawdę szczęśliwa. Waże jakieś 75 kilogramów, jeszcze więcej niż przed dietą, spoko zawsze spoko. Mój pierwszy cel to 59 kilo do wakacji. Niecałe trzy miesiące na 15 kilogramów. Robi się. Ruszam dupę i daję czadu. 

wtorek, 2 kwietnia 2013

-


 Takie tam z Edwardem... hahah. Macie moją pulchną buźkę i różową klatkę. 

Aaa.. jadę po nową torebkę, mam nadzieję, że ją kupię. Pochwalę się zdobyczą ;)

Już jest lepiej. Już nie umieram, życie wraca do normy, chwilowe załamanie jakich jeszcze pewnie wiele będę miała. Całkiem dobrze też nie jest, ale nie pamiętam kiedy było. Tkwie w tym pół-świecie! A cholera każdy z nas ma tylko jedno życie. Każdego dnia dostajemy kredyt w postaci 24h, to od nas zależy jak go wykorzystamy. Pamiętajcie tylko, że godziny nie przechodzą na następny dzień. Róbcie to na co macie ochote, Kochane. Zawsze.

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

-

 Poniedziałek, 11:45

Byłam już w kościele, a teraz leżę i odpoczywam. Acodin nadal działa, niech tak zostanie, proszę. Uwielbiam ten szum w mojej głowie, który zagłusza wszystkie myśli. Nie mam ochoty na jedzenia, ani nawet na picie. Tak dużo rzeczy traci dla mnie sens, że zaczynam się tego bać. Muszę się pozbierać, planuję to.. tylko nie wiem czy tego chce. 

 

Autodestrukcja?