Poniedziałek, 20:43
Hej!
Dzisiaj skończyłam etap wdrążenia w pracy, z tego okazji zamówiono pizzę. Posiedziałam, pogadałam sobie z dziewczynami, było fajnie. Niestety okazało się, że jedna z dziewczyn, która była po prostu kochana nie skończyła tego szkolenia (nie uzyskała odpowiednich % z egzaminów). Żałuję, że nie będziemy razem pracować i jej samej też jest mi żal, bo widać ile pracy i wysiłku włożyła w naukę. Próbowałam ją nawet znaleźć na fb, aby zaprosić na jakąś kawę, ale niestety bezskutecznie.
Nie wiem czy Wam wspominałam, ale zostałam już przydzielona do projektu. Miał się zacząć jutro, ale ostatecznie jest przesunięty na kolejny poniedziałek. Przez te kilka dni muszę przychodzić do pracy, logować się na teams i tyle, siedzę i czekam. Co prawda mam tam jakieś zadania typu "self development", ale mam nadzieję, że to pic na wodę, bo nie mam ochotę robić takich rzeczy... chociaż przynajmniej czas szybciej by mi zleciał. Po tych kilku dniach "siedzenia na ławce" czekają mnie kolejne cztery tygodnie wdrążenia, bo trafiłam do projektu, który dopiero się otwiera. Znowu będzie dużo nowej wiedzy, ale grunt, że mam już solidne podstawy. Przez resztę tygodnia mogę być w pracy na dowolną godzinę, więc wykorzystam to i jutro polecę na 7.
Okej, to tyle w temacie pracy. Wiem, że ostatnio dużo tu o tym mówię, ale jednak mam o czym. To moja pierwsza "big girl job" :) Mega się cieszę, że w momencie gdy ktoś mnie zapyta gdzie pracuję, to będę mogła z dumą wręcz powiedzieć czym się zajmuję, bo jednak jakiś prestiż ta posada ma :)
Sobotni foodbook
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz