Poniedziałek, 10:46
Ostatnio nie mam ochoty tutaj pisać. Czuję, że wszyscy wchodzą mi na głowę. Dosłownie wszyscy, nawet osoby z bloga, a wcześniej nigdy mi się to nie zdarzało. To przestało być miejsce, w którym mogę napisać wszystko i po prostu się wygadać. Natomiast ogromny problem tkwi przede wszystkim we mnie. Ja sama nie wiem czego chcę i tyczy się to każdej dziedziny życia. Nawet jeśli chodzi o jakieś bzdury. Tak jakbym straciła całą radość życia, cały sens. Kiedyś uwielbiałam gotować, a teraz robię tylko tyle ile muszę. Gotuję dla Szymka, dla mamy, a sama jem byle co. Wczoraj na laptopie znalazłam taką składankę zdjęć swojego jedzenia i byłam w szoku, że jeszcze nie tak dawno temu umiałam sobie przygotowywać różne dania. Teraz jem co jest. A gdy np. gdzieś wychodzę na miasto, czy to z Szymonem czy koleżankami, to zawsze mówię te jebane słowa "dopasuje się, zjemy na co masz ochotę". Bo to jest mi totalnie obojętne, rzadko kiedy mam na cokolwiek ochotę, chyba że po prostu warzywa. Podobnie jest z seksem. Ja to już totalnie nie mam ochoty na takie rzeczy. S. ma ochotę, to okej, zawsze się zgodzę, ale rzeczywistych chęci brak. Mogłabym to przełożyć na wiele dziedzin mojego życia. Na spotkania ze znajomymi, sprzątanie czy nawet opiekę nad kotem.
Obiecałam sobie, że będę się starać. Jakby nie było to już nigdy nie będę miała tyle wolnego czasu, co mam teraz. W czwartek mam obronę, więc cieszę się, że chociaż to już jest ustalone. W piątek jadę do Szymka, z pewnością będziemy świętować. Od poniedziałku wracam do poszukiwań pracy, bo teraz to zawiesiłam na kilka dni. Postanowiłam sobie jednak, że przez ten cały czas będę korzystać z życia. Nie zamykać się w pokoju i użalać nad sobą. Jestem pewna, że takie pozytywne nastawienie też może mi pomóc. Właśnie montuje sobie filmiki z ostatniego czasu, później idę na siłownie, a na 17:30 mam korki. Wieczorem zaproponuje mamie wspólne oglądanie serialu. Jutro widzę się natomiast z Szymkiem. Nie spędziliśmy razem ostatniego weekendu, bo pojechał na imprezę rodzinną. Pisałam Wam chyba, że taka bez okazji, ale okazało się, że to urodziny jednego z dzieci jego brata. Odzwyczaiłam się od weekendów w domu i powiem Wam, że ten ciężko zniosłam. Bardzo tęskniłam za S. i właśnie zamiast się czymś zająć to tylko leżałam w łóżku. To mi nie pomaga.
To chyba tyle, co chciałabym Wam tutaj napisać. Proszę trzymajcie za mnie kciuki żebym się jakoś podniosła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz