piątek, 9 czerwca 2023

1324 || Na zakręcie

 Piątek, 00:53



Przede wszystkim chciałabym Wam na początku podziękować za te komentarze. To dla mnie dużo znaczy. Fakt, że jak poproszę o pomoc to ją dostanę.

Wczorajszy i dzisiejszy (jest już po północy, więc może sprecyzuje: środa i czwartek) dzień nie był dla mnie łatwy. Powiem więcej, był bardzo trudny. Szymek powiedział, że jedzie do brata (spotkanie rodzinne) w sobotę, więc tego dnia kończy się nasz czas razem. I nie wiem dziewczyny czy ja przesadzam, albo czy to ze mną jest coś nie tak (jeśli faktycznie tak jest to piszcie śmiało), ale no tak mi się przykro zrobiło, że ja pierdolę. Po pierwsze dlatego, że mnie nie zaprosił, a wypada jak jasna cholera. Po drugie znowu poczułam się jak jakiś drugi wybór, bo najpierw umówił się ze mną, a jak się pojawiła inna propozycja to od razu jedzie.  Po prostu czuję się odrzucona. Znowu, kolejny raz w życiu. Dzisiaj naprawdę źle się czułam psychicznie, ale to tak koszmarnie. I sobie pomyślałam, że może się ośmieszę, ale wprost powiedziałam Szymkowi, że się źle czuję i że go potrzebuję i poprosiłam czy jednak nie mógłby zostać. Powiedział, że nie, bo już powiedział bratu, że przyjedzie i tyle. I przyznam szczerze, że się popłakałam, bo mnie to zabolało. A on nic z tym nie zrobił, udawał, że nie widzi. Nawet się słowem nie odezwał. 

Poproszenie o to żeby został bardzo dużo mnie kosztowało, bo nie chciałam żeby pomyślał, iż odciągam go jakoś od rodziny. Ale z drugiej strony tak źle się czułam, że postanowiłam się przełamać. Żałuję. Bo cierpię jeszcze bardziej wiedząc, że on mimo iż widział, że płacze, to i tak wybrał grila. 

Jest mi tak cholernie źle. Chciałabym być dla kogoś chociaż raz pierwszym wyborem. Chociaż raz dostać wsparcie kiedy tego potrzebuję. 

Jutro zaproponuje rano Szymkowi żeby mnie odwiózł do domu i pojechał wcześniej do brata, Naprawdę nie mam na nic ochoty. Nie będziemy się długo widzieć, bo za tydzień też wybiera się do brata. Może taka przerwa dobrze nam zrobi. 

11 komentarzy:

  1. No, niestety, zdecydowanie to nie jest "materiał" na normalnego, wspierającego partnera i poważny przyszłościowy związek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak być. Ale też może z drugiej strony nikt go nigdy nie nauczył jak dobrze postępować w związku.

      Usuń
  2. Z tego, co piszesz, Ty robisz dla niego bardzo wiele, a on to uznaje za naturalne i nawet trochę się dystansuje. Myślisz, że jak będziesz podtrzymywała ten związek, to jego nastawienie i reakcje nagle się zmienią? (bo chcesz, żeby się zmieniły)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mm.. nie uważam żebym tylko ja podtrzymywała ten związek. Bo jednak jemu też bardzo zależy na spotkaniach, sam o nie pyta, czeka, chce ze mną wyjeżdżać na weekendy, spędzać miło czas, zawsze mnie przywozi i odwozi, nigdy nie pozwala wracać samej. To nie jest tak, że wszystko jest do dupy, właśnie gdyby było, gdybym nie widziała w tym związku nadziei to już dawno bym to zakończyła. Po prostu jest kilka takich rzeczy, które nie do końca mi pasują. Jak właśnie to spotkanie z rodziną, albo np. brak kwiatów (wiem, że te kwiaty to głupota, ale jeśli mi na tym zależy i mu o tym mówię, to myślę, że mógłby kupić). Ale tak w skrócie odpowiadając na Twoje pytanie, myślę, a raczej jestem już pewna, że moje czyny nic nie zmienią, pozostają nam tylko regularne rozmowy.

      Usuń
  3. Bardzo mi przykro, że Cię tak potraktował. Nawet jeśli bardzo chciał iść na tego grilla to w końcu są rzeczy ważne i ważniejsze. Nie wiem co jeszcze napisać, dlatego po prostu mam nadzieję, że wszystko się ułoży. Wysyłam wirtualne uściski 💛

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę, przykro mi to pisać, ale twoje oczekiwania są jak najbardziej ok, a on się zachowuje jak ostatni dupek. Poruchać tak, zaopiekować się nie. Czy z kimś takim chcesz iść przez życie? Boże, mój mąż tak o mnie dba, od samego początku związku nigdzie by beze mnie nie wyszedł towarzysko i nigdy nie miał problemu odwołać udziału w imprezie kiedy mnie np bolała głowa. Nigdy też nie pozwoliłby mi płakać z takiego powodu. Jego rodzina jest zawsze za mną, nawet jego corka z pierwszego małżeństwa (zaznaczę, ze dorosła). Aga. Zasługujesz ns coś więcej, wiem, że to boli ale on nie jest tego wart. Mężczyzna tak się nie zachowuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba będzie najgłupsza rzecz jaką napiszę, ale wierze, że ludzie się zmieniają. I że może on pewnych rzeczy nie widzi, bo nikt go nigdy tego nie nauczył.

      Usuń
  5. Ja wiem ze to okrutne, ale nawet nie powinnas sie z nim widzieć, tylko zająć sobą. Czuje, ze bardziej od bycia drugą opcją boisz się całkowitego odrzucenia z jego strony jak np zakończenia związku i to ci nie pozwala powiedziec co naprawdę czujesz. Przykra sytuacja, bo z jednej strony spędzacie fajnie czas i weekendy, ale gdy nadchodzi czas na poważny krok on się cofa, a tak samo ty te pare kroki w tył, które razem zbudowaliście.
    Nie ma nic ważniejszego niż poczucie wlasnej wartości i szacunek do ciebie. W zwiazku nie powinnaś się hamować, bać powiedzieć co naprawdę czujesz. Naprawde nie boj sie postawic tej granicy tak mocno, bo moze to też go w koncu zaszokuje i zrozumie, gdzie popełnia błąd. Ja nigdy nie chcialabym zniszczyc czyjegos zwiazku nakierowywujac np Ciebie negatywnie na niego wiesz, ale jest za dużo takich konkretnych czerwonych flag, które jak pomyślę nad swoimi doswiadczeniami mówią: powiedz coś albo zakończ to. Są tylko dwie opcje : albo on sie czegos obawia i dlatego nie przedstawia Cię nikomu, albo nie traktuje cie az tak poważnie jak myślisz. Moj chłopak od dnia 1 chwalil sie, ze nie jest już sam, ze ma kogoś, cieszył sie, byk za to wdzieczny. Tak samo i ja. Jak kogos poznajesz to chcesz każdemu to wykrzyczec, bo sie cieszyć i jestes podjarana :) a kto wie, moze on tez ma dziwnie toksyczna rodzinie czy cos. Rozmawiacie w ogole o tym jacy oni są?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale rodzina to jedno, może są jacyś nie tacy jakby on chciał,ale drugie to znajomi. Dlaczego nie jest zabierana na wspólne spotkania, ani przedstawiana znajomym? Na to nie ma wytłumaczenia, niestety.

      Usuń
    2. Wiesz co, akurat z tymi znajomymi to trochę inna sprawa. S. pracuje w tygodniu roboczym w delegacji w innym mieście, więc jak tam z kimś wychodzi to ja się nie dziwię, że mnie nie zabiera. A tutaj w Krakowie to spotkał się ze znajomymi może ze trzy razy. Ostatnim razem też go zapraszali na pokera (i mnie też, bo wiedzą, że ma dziewczynę). Finalnie nie poszliśmy bo następnego dnia rano mieliśmy komunię, ale dla mnie się liczyło samo zaproszenie.
      A co do rodziny to właśnie ona mnie dziwi. Wiem, że są normalni, przynajmniej tak wynika z tego co S. mi mówił, a mimo to nie ma zamiaru mnie zaprosić. Ale teraz to już klamka zapadła, bo powiedziałam, że następnym razem jadę z nim i koniec.

      Usuń