Środa, 11:14
Haj dzień dobry :)
Wczoraj jakoś średnio się czułam, jestem przed okresem i myślę, że to przez to. Rano byłam na zakupach spożywczych, kupiłam kilka rzeczy i nawet pomyślałam, że zrobię zdjęcie jak za starych czasów.
Sushi trafiło mi się na super promocji za 9 zł, także wzięłam dwa opakowania. Niestety, było czuć, że nie są już pierwszej świeżości i finalnie żałowałam, że się na nie skusiłam. Bonitki z nadzieniem z chałwy wzięłam dla babci, bo je uwielbia, a to duże toffifee było za jedynie 15 zł, bo to edycja jeszcze ze świąt. W środku są trzy opakowania, więc pomyślałam, że je wyciągnę, jedno dam S. do prezentu na święta, a resztę dzieciom z korepetycji. Z takich fajniejszych rzeczy to kupiłam sobie jeszcze lakier hybrydowy, który kosztował dyszkę. Jest w pięknym, pastelowo-niebieskim kolorze. Mi sprawdzają się lakiery z dosłownie każdej firmy, mam szczęście :) Udało mi się też kupić pyszne winogrona na promocji.
Wczoraj obejrzałam filmik Szusz. Może kojarzycie tę youtuberkę? Ja oglądam ją od bardzo wielu lat, ale tak regularnie od kiedy rozstała się z mężem dwa lata temu. Już kiedyś Wam wspominałam dlaczego ją lubię. Bo często, rzeczy o których mówi w filmikach dokładnie w tym samym momencie przytrafiają się także mnie. To taki śmieszy zbieg okoliczności, ale miałam tak już kilka razy. W jednym z ostatnich filmików było tak samo, mówiła w nim o związku. Stwierdziła, że musi on wyglądać tak, że to dwie osoby coś dają, dwie osoby się starają i angażują. Wiem, że to prawda ogólnie znana, ale powiedziała to w ciekawy sposób, że chodzi o taką "wymianę energii". Myślę, a wręcz jestem pewna, że w moim związku tej wymiany energii właśnie nie ma. To ja z siebie wiele daje, ale właściwie nic nie otrzymuje w zamian. Gdy coś mówię S., typu, że posprzątałam mieszanie, czy zrobiłam zakupy, albo jakiś prezent mu dałam, to zawsze słyszę "nie musiałaś". I to jest prawda. Z tym, że ja nie umiem inaczej, jak mi na kimś zależy, to chce dbać o te osoby. Dlatego jak przykładowo widzę coś fajnego, to zrobię prezent mamie, babci, czy dzieciom z korepetycji. I co prawda nie oczekuje niczego w zamian, ale czasami mam poczucie takiej...pustki. Bo zawsze jest tak, że to ja się staram, a druga strona nie daje nic od siebie. Właściwie jedynym wyjątkiem jest moja relacja z Kasią, moją przyjaciółką. Ostatnio zaprosiła mnie na ramen, albo kupiła mi jakąś limitowaną czekoladę i przez takie gesty czuję się "zaopiekowana". Sama potrafię odwdzięczyć się tym samym i mam wrażenie, że dzięki temu nasza więź jest bardzo mocna.
W niedziele pogadałam z S. Uwierzcie mi, to nie jest tak, że nie słucham Waszych rad. Słucham je, analizuje i biorę sobie do serca! Gdy widzę, że w czymś macie słuszność to przystępuje do działania. Tak samo było w niedzielę i gdy tylko zaczął mówić, że "ja to mam szczęście, że go mam" (powtarza to bardzo często), to powiedziałam mu, że trochę zaczynam w to wątpić, bo widzę, że on się w ogóle nie stara. Każdy wyjazd, wycieczka, wyjście do restauracji czy na piwo to tylko moja inicjatywa. To zawsze ja się muszę tym zająć. Przyznał mi rację i powiedział, że będzie się bardziej starał. Czy tak będzie? Czas pokaże! Cieszę się jednak, że potrafiłam powiedzieć co mi nie leży.
A teraz Szymka zmiana tematu i moje śniadanie (tego serka wiejskiego finalnie nie zjadłam). Dziękuję za Waszą odpowiedź w sprawie jedzenia chleba. Zdecydowałam, że będę go jadła (zwłaszcza bajgle, które uwielbiam i chleb żytni). Sama widzę, że po dwóch kromkach chleba jestem bardziej pojedzona niż po 4-5 kanapkach z "desek".
A teraz pora na krótkie podsumowanie ostatnich dni. Poniedziałek i wtorek miałam wolny od uczelni, to znaczy sama zrobiłam sobie wolne, bo jakoś czułam, że tego potrzebuję. To była dobra decyzja, zwłaszcza, że miałam to zapalenie pęcherza, które już niemal całkowicie udało mi się wyleczyć.
Teraz wybieram się do babci na obiad jak w każdą środę, a na 15 jadę już na uczelnie na jedne zajęcia, bo ich akurat nie chce opuszczać. Miałam jechać prosto po nich do S. ale stwierdziłam, że nie chce tak jeździć z rzeczami i po prostu wrócę do domu, a S. przyjedzie po mnie wieczorkiem. Akurat będę miała chwilkę czasu żeby się przebrać w coś ładnego, bo aktualnie na uczelnie jadę w dresie. Zdarzy mi się to drugi raz w życiu, ale mam po prostu ochotę na jakieś wygodne ciuchy :)
Miłej środy!
Cieszę się na spotkanie z S. Przed chwilą mi napisał, że tęskni i kurde... ja też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz