Czwartek, 11:29
Haj dzień dobry :)
Mimo iż przez ostatnie dwa dni doskwierało mi kiepskie samopoczucie, to i tak w powietrzu poczułam wiosnę :) A wy? Tak jakby wczoraj symbolicznie wszystko narodziło się do życia.
Wtorek jak i środa nie były dla mnie zbyt dobre, bo zwyczajnie średnio się czułam. Na dodatek wczoraj jeszcze specjalnie wstałam wcześniej i pognałam do biblioteki żeby dostać kod do legimi. Kojarzycie tę aplikację? Można w niej dowoli czytać książki, a biblioteki (przynajmniej w Krakowie) pierwszego dnia miesiąca rozdają darmowe kody, niestety jest ich dosyć mało. Dlatego mimo, że przyszłam wczoraj na otwarcie i wystałam się w kolejce, to i tak się nie załapałam. Ale pomyślałam... o nie nie, ja się nie poddam. Więc potem w przerwie od zajęć pojechałam jeszcze do innej biblioteki, poczekałam na jej otwarcie i udało mi się zdobyć kod :) Super! Bardzo się cieszę, bo już od kilku miesięcy nie używałam swojego czytnika, bo właśnie nie miałam dostępu do tej aplikacji, teraz nastąpi jego reaktywacja, mam nawet upatrzone już kilka książek, które chce przeczytać. Potem pojechałam do czytelni i popisałam trochę magisterkę, zamierzam to robić co tydzień w tej przerwie między zajęciami. O 15 miałam kolejne konwersatorium, a po nim pojechałam do Action i na siłownie. Ale niestety cały czas bolała mnie górna część brzucha, no ogólnie kiepskie samopoczucie. Dlatego usiadłam jedynie na 30 minut na rowerek stacjonarny i poszłam do domu. Szybko coś zjadłam, obejrzałam i już o 21 położyłam się spać. No i taka to była ta środa.
Trochę zdjęć jedzenia ze wczoraj
Dzisiaj natomiast czuję się już świetnie, na dodatek spałam 11 godzin, więc jestem pełna energii. W tym semestrze, plan tak super mi się ułożył, że nie mam zajęcia tylko poniedziałek-środa. Dzisiaj korzystając z dnia wolnego pojechałam do galerii, byłam już na otwarciu. Moim celem był zakup adidasów na wiosnę, wypatrzyłam sobie jedne z Zarze i zamówiłam, bo niestety nie mieli mojego rozmiaru. Poszłam także na szybkie zakupy do rossmanna.
Teraz natomiast zamierzam popisać chwilę magisterkę, przygotuje materiały na korki, ogarnę sobie resztę jedzenia na dzisiaj i na 14 właśnie uciekam na korepetycje. Później szybko wrócę do domu żeby zjeść i się przeorganizować i idę na kolejne korki, prosto po nich jadę na siłownie.
Jutro natomiast robię sobie dzień organizacyjny. To znaczy planuje posprzątać całe mieszkanie, pójść na zakupy spożywcze, poprasować, zrobię sobie nowe paznokcie no i oczywiście widzę się z Szymkiem. W tym tygodniu nawet wcześniej niż zwykle, bo ma po mnie przyjechać zaraz po pracy, czyli koło 16 już będzie w Krakowie. Będę musiała się sprężać. Zazwyczaj widzimy się dopiero wieczorem, bo Szymon najpierw jedzie do siebie i sprząta mieszkanie, natomiast teraz powiedziałam, że mu pomogę i będzie szybciej, trochę się opierał, ale w końcu się zgodził. Jakby nie było spędzamy w tym mieszkaniu dokładnie tyle samo czasu, więc pomyślałam sobie, że raz na jakiś czas mu pomogę coś ogarnąć. Cieszę się, lubię się tak zmęczyć przed weekendem :)
Jezu piszę to już prawie pół godziny :) hahaha Nie wiem jakim cudem. Także niestety pisanie magisterki będzie musiało poczekać albo na wieczór, albo dopiero na weekend :)
U mnie niestety jeszcze śnieg leży i mróz w nocy, ale słońce napawa optymizmem. Fajnie, że udało Ci się dostać ten kod, nie wiem w sumie czy biblioteki w Gdańsku mają taką akcję, nigdy się tym nie interesowałam. Współczuję tych dwóch gorszych dni, ale super że już się lepiej czujesz <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa :)
UsuńA Twój chłopak też jest z Krakowa?
OdpowiedzUsuńTe kanapki wyglądają smakowicie i w ogóle zawsze podziwiam Twój organizację :) dla ciebie czasemt o wygląda mało co robisz, w sensie poprzednie tygodnie pisałaś, że musisz sie wziąć za siebiw, ale i tak uważam, ze twoje "slabsze" dni są super produktywne :)
Nie, mój chłopak jest z Lubelszczyzny, ale już ponad 10 lat mieszka w Krakowie. Natomiast od 2 lat w tygodniu roboczym jest w delegacji w innym mieście, na szczęście niedługo wraca na dobre.
UsuńA jeśli chodzi o tę produktywność to czasami tak już jest, że na dobrą sprawę nie zdajemy sobie sprawy z tego, co robimy. Mi się czasami wydaje, że nic nie zrobiłam, a właśnie jak piszę wpis i wypisuje wszystko po kolei to zbiera się tego dużo. Fajne ćwiczenie swoją drogą :)