Wtorek, 15:56
and Środa 10:00
Korzystam z okazji tego, że jest siesta i piszę posta. Powiem Wam, że jakoś kiepsko się czuję przed okresem, po prostu grubo. Bardziej niż zwykle. A może to przez to, że przez ostatnie 2-3 dni więcej jadłam? Wczoraj się już jako tako ogarnęłam, dzisiaj tak samo. Ale brzuch mam nadal ogromy. Czuję jakbym po tych 3 dniach jedzenia więcej rozepchał mi się żołądek, ale nie wiem czy to w ogóle jest możliwe.
Dzisiaj czeka mnie ciężki dzień. Nie dość, że dzieci są nieznośne, jak zawsze zresztą, to jeszcze mam zostać z nimi wieczorem sama i z dwójką ich przyjaciół. Nakarmić, przyszykować do spania i położyć do łóżek. Życzcie mi powodzenia, bo zapewne padnę po takim dniu. Mam tylko nadzieję, że Ci znajomi są jacyś grzeczniejsi.
Kevin napisał mi wiadomości i zżera mnie ciekawość, ale zgadnijcie co? Dzieciaki zablokowały mi telefon... (PS. Napisał że powinnam do niego przyjechać. Pomyślę nad tym.) Eh jezu. Jutro kupuję bilet powrotny, wracam do Polski 3 września. Dzisiaj, jak dzieci były na zajęciach z malunku, to zaczęłam się rozglądać za nową host family we Włoszech. Ale jezu nadal mam jakieś złe przeczucia odnośnie tego wyjazdu.
Idę teraz trochę odpocząć, a potem chce upiec ciasto, bo mamy banany. Mam tutaj thermomixa i chciałabym trochę z niego skorzystać :)
EDIT:
Zapomniałam wczoraj dodać tego posta. Upiekłam ciasto bananowe i wyszło super. Przejrzałam też całą książkę z przepisami z thermomixa, zapisałam najciekawsze pomysły i będę testować.
Dzieci, które wczoraj przyszły okazały się kochane i bardzo dobrze wychowane. Nie znają angielskiego, więc byłam zmuszona używać hiszpańskiego, co nawet w porządku mi wychodziło. Za to dzieci, którymi się opiekuję to istne diabły, serio. Jest 10, a one już mi dały popalić. Ich mama reaguje za każdym razem, ale postanowiłam, że jeśli ich zachowanie się nie poprawi, to po prostu z nią pogadam. Bo już chyba mnie znacie, wiecie, że ogólnie jestem miła, ale też mam jakieś granice, a te dzieciaki niebezpiecznie się do niej zbliżają. Został mi miesiąc tutaj. Pomimo iż uwielbiam to miejsce, to naprawdę nie mam ochoty przebywać z tymi dziećmi.
Czekam tylko do 15:30 aż host mum skończy pracę i wybywam na plaże! Muszę się wyrwać stąd.
Dasz radę:) korzystaj jak najwięcej z pięknych widoków, chociaż rozumiem Twoje nerwy i stresy, bo dzieci naprawdę tak potrafią dowalić. Może wyjdę trochę na głupią, bo kompletnie nie mam wiedzy w tych sprawach, ale czy bycie w host family zawsze wiąże się z opieką nad dziećmi?
OdpowiedzUsuńNie ma głupich pytań :) Odpowiadając na Twoje, to nie, nie zawsze musi to być opieka nad dziećmi. Czasami jest to pomoc w domu albo np. tylko gotowanie dla rodziny, wymiana językowa lub inne tego typu sprawy. Domyślam się, że gdyby trafiły mi się inne dzieci to bym tak nie narzekała. Nawet ich mama twierdzi, że są super ciężkie i strasznie uparte.
UsuńNo to Ci się małe potwory trafily, ale fajnie by bylo jakbys dała radę na wymiane do innego kraju jeszcze :)
Usuń