Sobota, 10:20
Miałam wczoraj wycieczkę ze studiów. Chyba pierwszą i ostatnią. Byliśmy w Oświęcimiu i zwiedziliśmy obóz koncentracyjny, już tam byłam w gimnazjum, o dziwo całkiem sporo zapamiętałam.
Oczywiście założyłam sobie, że jak mnie większość dnia nie będzie w domu, to nie zamierzam jeść. Na nogach byłam od 6:30 i pierwszy posiłek zjadłam dopiero po 18. Już powiem Wam, że jak wracałam to się bardzo źle czułam. Dodatkowo było tam niesamowicie gorąco, a ja miałam na sobie długie, czarne spodnie.
Ogólnie podróż i sama wycieczka minęła bardzo dobrze. Ale powiem Wam, że myślałam, że nie wytrzymam z moimi osobami z grupy. Normalnie jeden temat - żarcie. Ile to McDonaldów nie widzieli, ile KFC, co by zjedli, jedna dziewczyna stale nawijała o orzeszkach, które ma w torebce. No myślałam, że padnę. Bardzo rzadko mówię tutaj o czymś czego nie lubię, ale jezu nie cierpię gdy ktoś tak narzeka. No już pod koniec nie wytrzymałam i powiedziałam, że przypomina mi moją matkę z tym narzekaniem... Cieszę się, że wyjeżdżam z Polski. Serio, bardziej niż kiedykolwiek.
Dobra, zbieram się. Za chwilkę mam korepetycje. Później (czyli po 13) zamierzam zjeść śniadanie. I biorę się do nauki, we wtorek mam kolokwium. Już nawet ogarnęłam trochę materiału w tym tygodniu.
Idę zrobić listę rzeczy do zrobienia, zawsze mam wtedy jakiś jaśniejszy umysł.
Widać, że chyba ostatnimi dniami trochę się u Ciebie poprawiło, co bardzo mnie cieszy :) niech Ci się już te formalności erasmusowe załatwią i wyfruwaj z tego nieszczęsnego kraju i domu. A z tymi orzeszkami, to ta dziewczyna tak przeżywała, że nie może ich zjeść czy co? Bo nie rozumiem jaki to powód do narzekania xD Ach i powodzenia na kolokwium!
OdpowiedzUsuń