Wtorek, 22:18
Nie miałam w planie robić sobie takiej przerwy od bloga, ale same wiecie co się stało. Cała sytuacja działa na mnie bardzo źle. Przez ostatnie dni głównie siedziałam i oglądałam tvn24, teraz już staram się od tego bardziej odciąć, bo czuję, że wariuję.
Wczoraj wróciłam na studia, pierwsze dwa tygodnie są zdalnie na całe szczęście. Plan zajęć mam w porządku, nie mogę na nic narzekać. Zajęcia też wydają się ciekawe.
Wypełniłam ostatnio dokumenty w związku z Erasmusem, takie potwierdzenie wyjazdu, zapewne jedno z wielu. W przyszłym tygodniu mam spotkanie w tej sprawie i czekam na jakieś dalsze kroki. Matka nadal nie wie, że we wrześniu wyjeżdżam. Co więcej, póki co nie zamierzam jej mówić. Nie wiem czy kiedyś Wam wspominałam, ale zaraz po maturze miałam wyjechać do Stanów (na rok lub dwa) to przez caaaałą klasę maturalną nie miałam dosłownie życia w związku z tym tematem. W końcu pod wpływem jej jęczenie zdecydowałam się zostać. I tak jak jestem osobą, która stara się niczego nie żałować, tak to musze powiedzieć, że była jedna z gorszych decyzji w moim życiu.
Co oprócz tego? Zdecydowałam się zrobić porządek z moimi językami obcymi. W sumie uczyłam się angielskiego, hiszpańskiego, francuskiego i koreańskiego. Pomyślałam, że rozsądnie będzie się póki co ograniczyć. Odrzuciłam, więc język, na którego naukę schodzi mi najwięcej czasu - koreański. Nie porzucam go, ale na rok z pewnością (jak nie więcej) zawieszam. Z angielskiego jestem na takim poziomie C1, ściągnęłam sobie książkę (thriller z zadaniami) i w ramach nauki go czytam, póki co jest wręcz banalny. Chciałabym też sobie ściągnąć/wypożyczyć książkę do nauki na egzamin CAE. Miałam zacząć naukę do niego już w styczniu, ale ogólnie od kilku miesięcy nie jestem w zbyt dobrej formie. Kolejny język to hiszpański, tutaj zakończyłam naukę na poziomie B1. W grudniu wznowiłam naukę i żeby się pochwalić dodam, że od tego czasu nie opuściłam ani jednego dnia nauki (czyli od ponad dwóch miesięcy uczę się tego języka codziennie). Widać ogromne postępy, tak naprawdę niskim kosztem (chodzi o czas). No i na koniec francuski. Tego języka zaczęłam się uczyć z przymusu jako, że moja szkoła nie oferowała innego. Ale wiecie co, byłam z niego bardzo dobra. Tylko, że później szkoła się skończyła, więc i moja nauka także. Myślę, że spokojnie można powiedzieć, że byłam na poziomie B1... no ale właśnie... byłam. Jak dzisiaj do tego usiadłam to trochę jakbym z niczym zaczynała, ale myślę, że niedługo pamięć mi się odświeży. I to tyle w tej kwestii. Uważam, że inwestowanie czasu w języki, to zawsze dobra inwestycja.
Też bym chciała przysiąść do języków, to bardzo przydatne jak się szuka dobrej pracy, także jeśli będziesz miała siły, to jak najbardziej wróć do nauki, bo jesteś już na naprawdę dobrych poziomach
OdpowiedzUsuńInwestowanie w języki to zawsze dobra inwestycja - a szczególnie teraz...
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam francuski, ale chyba wrócę do hiszpańskiego
OdpowiedzUsuń