Wtorek, 10:02
Hej!
W sobotę wstałam jakoś po 8, ale jak zwykle po przebudzeniu czytałam jeszcze książkę. Potem poszłam na zakupy spożywcze do dwóch sklepów i jak wróciłam to posprzątałam całe mieszkanie. Niedziele z kolei spędziłam niemal w całości na balkonie czytając książkę. Bardzo odpoczęłam. Wieczorem miałam iść z koleżanką do kina na świeżym powietrzu, które odbywa się na osiedlu obok, ale jej piesek zachorował i nie chciała go zostawiać. Mam nadzieje, że uda mi się iść w przyszłą niedziele, bo także będzie organizowane. Wczoraj natomiast miałam ambitny plan wziąć się za naukę, bo od mojego ostatniego egzaminu minął już tydzień, ale kompletnie nie mogłam się w sobie zebrać. Znacie to uczucie jak chcecie coś zrobić, ale jesteście zbyt rozproszone i nic Wam nie idzie? Mnie właśnie wczoraj to dopadło. Finalnie ogarnęłam tylko koreański i angielski. Ostatnio kupiłam "The Great Gatsby" po angielsku i kurde o dziwo idzie mi jak krew z nosa. Myślałam, że mój angielski jest już na spoko poziomie skoro potrafię oglądać filmy i seriale z niemal całkowitym zrozumieniem, ale jednak książka to coś innego. Masa słownictwa, którego nie rozumiem i czytanie idzie mi po prostu opornie. Postanowiłam sobie, że będę czytać tylko trzy strony dziennie i wypisywać wszystkie słówka, których nie rozumiem, a potem się ich uczyć. Małymi kroczkami, ale do przodu. To chyba powinno być moje nowe motto.
Wczoraj wróciłam także do mojej diety, no bo wiecie jak to jest... od poniedziałku. Zdajecie sobie sprawę, że od TRZECH MIESIĘCY nie byłam na żadnej diecie??? Jadłam i piłam co chciałam i ile chciałam. Oczywiście dramatycznie odbiło się to na mojej wadze, ale w tamtym momencie było to dla mnie najmniej ważne. Liczyło się tylko to, aby się podnieść z tego dołka, w który wpadłam tak naprawdę z dnia na dzień. Nie będzie to żadna rygorystyczna dieta, bo wiem, że na takiej nie wytrzymam. Chodzi mi jedynie o to, aby skurczyć żołądek i odstawić niektóre produkty z diety. Np. pieczywo, chipsy czy słodycze.
BILANS ZE WCZORAJ:
śniadanie: 2x wasa z serkiem śmietankowym i łososiem wędzonym; serek wiejski light z pomidorem
obiad: pieczona cukinia z warzywami i mozarellą
kolacja: sałatka
W między czasie zjadłam też dwie brzoskwinie ufo oraz trochę czereśni.
Może zbyt ciężka lekturę na początek wybrałaś?
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka której korepetycje dawałam też zdała i to całkiem nieźle (patrząc na to, że modliłam się w ogóle, żeby 30% miała). Jestem dumna z niej i z siebie jako nauczyciela.
Powodzonka w diecie i nauce :*
Hej nie bądź dla siebie taka surowa, to stara ambitna angielszczyzna, nie łatwiutki, współczesny język seriali. Daj sobie czas, czytaj wolniej, to wspaniała książka!
OdpowiedzUsuńŁosoś wędzony to moja miłość. Ładnie skomponowany bilans. Chyba ukradnę od cb przepis na cukinie :)
OdpowiedzUsuńta zielona herbata co ją kupiłaś to moje ostatnie odkrycie jest po prostu prze pyszna na zimno z lodem :)
OdpowiedzUsuńpoza tym super że masz dobre zdrowe relacje sama ze sobą z dietą i w ogóle.. i że nie tyjesz od tego w szczególności, miło też spędziłaś dobrze czas i sobie odpoczęłaś tak po prostu :)
Gratuluje zdolnych uczniów :)
trzymaj się! powodzenia
gratulacje dla podopiecznych jak i ich nauczycielki! no i super, że motywacja Ci wróciła. piękny bilans, powodzenia w dalszych zmaganiach :)
OdpowiedzUsuńThe Great Gatsby to mój ukochany film. Książkę też czytałam, ale po polsku, nie wiem, czy jestem gotową na czytanie po angielsku.
OdpowiedzUsuńZawsze jak wrzucasz zdjęcia zakupów i jedzenia, to trochę zazdroszczę pomysłów i tego, że w ogóle Ci się chce - ja nie mam samozaparcia do gotowania bardziej "wymyślnych" rzeczy. Ale tych cukinii to bym chętnie spróbowała.
Gratulacje dla Twoich maturzystów
Chciałabym mieć tyle samozaparcia żeby w wolnych chwilach uczyć się angielskiego. Niby chciałabym mówić płynnie albo chociaż bez problemu rozumieć, ale nigdy nie umiem się zabrać i robię wymagane minimum. Ale może mnie właśnie tym postem zmotywujesz
OdpowiedzUsuńPoczątki są najgorsze, ale potem to już jakoś idzie :)
Usuń