wtorek, 31 grudnia 2019

64 || Postanowienia Noworoczne!


  1. Schudnąć i osiągnąć wagę 56 kilogramów. 
  2. Zmienić nawyki żywieniowe. Unikać wszelkich szkodliwych produktów, takich jak: żelki, chipsy, słodycze, pieczywo, mąką itd. Wybierać lepsze jakościowo jedzenie i próbować nowych rzeczy. 
  3. Chodzić na siłownie tak często jak to możliwe. Chciałabym trzy razy w tygodniu. 
  4. Medytować. 
  5. Prowadzić regularnie tego bloga. Dodawać nie tylko wpisy "co u mnie", ale także bardziej merytoryczne. 
  6. Dbać o swój wygląd. Zawsze mieć wymalowane paznokcie, robić maseczki, peelingi, maski na włosy - regularnie. 
  7. Wyglądać dobrze nawet jak siedzę w domu, mam już dosyć dresów i legginsów! Chce się ubierać tak jakbym zaraz miała gdzieś wyjść i wykorzystywać w pełni zasoby mojej garderoby. 
  8. Skończyć jeden kierunek studiów - stosunki międzynarodowe. 
  9. Obronić licencjat. 
  10. Prywatne
  11. Przepisać się na studia dzienne z drugiego kierunku. 
  12. Prywatne
  13. Zrobić certyfikat językowy z angielskiego lub hiszpańskiego. 
  14. Wyrobić nawyk wczesnego wstawania. 
  15. Prywatne
  16. Czytać 30 minut przed snem. 
  17. Dołączyć do organizacji studenckiej. 
  18. Wyjechać samej na kilka dni. 
  19. Zrobić mały tatuaż, który znaczy wiele (ewentualnie kupić sobie bransoletkę z tym symbolem).
  20. Prywatne
  21. Regularnie pisać książkę, w ramach hobby. 
  22. Uczyć się regularnie. 
  23. Prywatne
  24. Spotkać internetową przyjaciółkę, czyli jedną z Was! 

24 postanowienia, to znacznie więcej niż miałam kiedykolwiek. Ale tak jak zawsze mówię, lepiej zrobić połowę z wielu rzeczy niż połowę zaledwie z kilku. Czuję, że ten rok będzie dla mnie dobry, przełomowy. Tak jak widzicie, niektóre rzeczy zapisałam jako prywatne, bo po prostu nie chce ich tutaj zapisywać, ale postanowiłam sobie, że jeżeli je zrealizuje, to Wam o tym napiszę. Żeby sukcesywnie realizować wszystkie cele postanowiłam pok koniec każdego miesiąca robić podsumowanie, wydaje mi się, że to dobry pomysł. 

Moje Kochane! W nowym roku życzę Nam samych najlepszych rzeczy, bo wszystkie na to zasługujemy. Jestem z nas dumna, pomimo że rok był ciężki, nie wszystko nam wychodziło, to jestem pewna, że w 2020 roku wrócimy lepsze, silniejsze i że to po prostu będzie NASZ ROK. Pełen sukcesów, samozadowolenia, i spełnionych marzeń! Jeszcze raz, wszystkiego co najlepsze w 2020 roku! 

61-63 || horrible feeling

Wtorek, 11:18


"Ci, którzy są wystarczająco szaleni, by myśleć, że są w stanie zmienić świat, są tymi, którzy go zmieniają"


W ostatnim poście pisałam, że już wszystko jest okej, że się układa, ale wczoraj i dzisiaj znowu mam parszywy humor. Nie podoba mi się jak w ostatnim czasie jestem traktowana przez moją rodzinę i chyba w tym tkwi problem. Mój brat przyjechał do domu na ponad trzy tygodnie i zajął się babcią jedynie dwa razy! Bo mama cały czas mówiła, że oczywiście on musi sobie odpocząć, jemu trzeba obiad ugotować, zakupy zrobić itd. Ktoś ostatnio pytał ile on ma lat - 19, ale jakbyście zobaczyli jak jest traktowane to pewnie pomyślelibyście, że jakieś 10 albo nawet mniej. Michał, mój brat, jest sportowcem, jedyną rzeczą jaką miał na głowie przez ten czas kiedy wrócił do Krakowa (bo normalnie mieszka w innym mieście) było robienie treningów, serio, tylko tyle. Ja tymczasem mam na głowie dwa kierunki studiów, licencjat, opiekę nad babcią i od jakiegoś czasu mieszkam sama, więc wszystkie obowiązki domowe spadły na mnie. Ostatnio zostałam u babci na noc, oczywiście całą miałam nieprzespaną, bo moja babcia tak głośno oglądała telewizję, po wstaniu byłam dosłownie paaadnięta. Po południu do babci przyjechał mój brat ze swoją dziewczyną, nie myślcie, że po to, aby się nią zająć, chciał tylko zjeść rosół. Chciałam chwile z nimi posiedzieć, a tu babcia do mnie "idź umyj kibel, zmyj naczynia, zrób Magdzie (dziewczynie brata) herbaty i Michałowi podaj obiad". No i dziewczyny jak ja mam się czuć jak słyszę coś takiego? Jak sprzątaczka, kucharka, służąca i Kopciuszek w jednym. To tylko jedna sytuacja, na codzień słyszę dziesiątki podobnych "rozkazów". Babcia po wypadku bardzo się zmieniło i chodź trudno jest mi się przyznać przed samą sobą, a tym bardziej przed Wami, to ja po prostu już nie lubię spędzać z nią czasu. Jestem zła, że pomimo, że mam przerwę świąteczną muszę wstawać po 6 żeby przyjechać do babci i się nią zająć, jestem zła, że nie mogę się skupić na nauce, jestem zła, że nie trzymam diety, jestem zła, że mój brat pomimo braku obowiązków się nią nie zajmował i wszystko spadło na mnie. Oprócz tego mój brat ostatnio pojechał na weekend do Zakopanego, chyba tylko po to żeby odpocząć od odpoczynku, a ja i mama w tym czasie pojechałyśmy na zakupy. I kurwa oczywiście musiałam dźwigać zgrzewkę wody i inne rzeczy dla MOJEGO BRATA. Poza tym przez cały czas pobytu w Krakowie zawsze miał gotowy obiad, wyciskane soczki itd. a ja kurwa nie miałam nic poza obowiązkami. To nie jest prawda, że matka traktuje swoje dzieci w jednakowy sposób, a przynajmniej nie moja. Już kilka razy mówiłam mamie, że babci trzeba znaleźć opiekunkę, ale moja mama stale mówi, że babcia się "pozbiera", tylko że ja w to nie wierzę, powiem więcej jest coraz gorzej. Babcia przyzwyczaiła się, że ma opiekę przez całą dobę (mnie albo mamę) i teraz nas nawet do najprostszych rzeczy jak np. podanie telefonu czy pilota, który dosłownie leży parę centymetrów od niej. Kocham, babcię, ale od czasu jej wypadku zaniedbuje dosłownie KAŻDĄ dziedzinę swojego życia.
Teraz także siedzę u babci, od rana próbuje się trochę przespać, ale nic tego. Rano babcia upadła, ale wcześniej uwiesiła się na mnie, więc nic się jej nie stało, prędzej mi i moim plecom. Musiałam jednak zadzwonić do wujka, bo nie byłam w stanie jej sama podnieść. Straciłam godzinę. Potem standardowe zajęcia, gdy się w końcu położyłam to napisała mama żebym koniecznie jej kurwa wysłała jakieś dokumenty. Gdy to zrobiłam to znowu chciałam się położyć i słyszę dzwonek do drzwi, przyszli goście... I tak jest kurwa stale dziewczyny.

Dodam dwa posty, jeden po drugim, zaraz pojawią się postanowienia noworoczne. Sama nie wiem, czy chce żeby te narzekania ktoś przeczytał. 

piątek, 27 grudnia 2019

53-60 || Ciężkie dni minęły

Piątek, 17:39


Mam nadzieję, że nie piszę tego w złą godzinę, ale wydaje mi się, że te ciężkie dni są już za mną. Dużo poukładałam sobie w głowie, zrobiłam plan i wszystko rozpisałam. Zabrałam się nie tylko za sprawy związane ze studiami, ale także te dietowe. Czy się uda? Jeżeli ktoś nie wie o co chodzi to zapraszam do poprzedniego wpisu, ale odpowiadając na pytanie, nie wiem. Naprawdę, nie wiem. Będzie cieżko, czeka mnie masa wyrzeczeń, dużo zmęczenia, kawy i energetyków. Bardzo dużo rzeczy złożyło się ze sobą w czasie. Dwa kierunki studiów, sesja, licencjat, babcia, dieta, nowy rok..Obiecuje jednak, że dam z siebie 101%. Oczywiście o wszystkich planach dowiecie się z czasem. 
A jak święta? 
U mnie praktycznie ich nie było i mówię to szczerze. Jedynie zwykły obiad w Wigilię i po sprawię, ale cieszę się z tego, jakoś nie miałam w tym roku powodów do świętowania. Jeżeli chodzi o czas przed świętami to był kiepski, tyle mogę powiedzieć. W kilka dni zawaliłam dosyć sporo rzeczy, bo po prostu nie miałam siły, ale trudno, nie ma takiej rzeczy, której nie da się naprawić, prawda? Prawda!

Macie jakieś plany na Sylwestra? Ja nie obchodzę, olewam go w tym roku totalnie, jakoś nigdy za nim nie przepadałam. Oo.. ale wiem czym mogę się z Wami podzielić. Zawsze pod koniec roku uważałam, że ot tam co, nowy rok i tyle, że i tak się nic nie zmieni i ja zostanę taka sama i moje życie takie samo. A w tym roku nie wiem jak ani o co chodzi, ale po prostu czuję, że ten rok będzie wyjątkowy, przełomowy i w ogóle NAJJJJ. Nie pytajcie mnie skąd to wiem, bo nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, po prostu to czuję! I nie ma to związku z moimi planami, po prostu wiem, że 2020 rok wspaniały, tak jakby niezależnie od mojego udziału.. nie wiem czy mnie rozumiecie? Oby to się sprawdziło! 

czwartek, 19 grudnia 2019

51-52 || Jestem w d****


Cześć! Tak jak w tytule, jestem dosłownie w d****. Kochane czytacie na własną odpowiedzialność, ten wpis nie będzie pozytywny, będzie zupełnie odwrotny, pełen narzekań i problemów, ale po prostu muszę się gdzieś wyżalić. 
Wczoraj posypały się wszystkie moje plany. Dosłownie, runęły jak domino, jedno po drugim. Ale od początku. Jakiś czas temu dostałam wiadomość od swojego promotora, że niestety objął nową funkcję i już nie może być moim promotorem, wskazał mi dwóch innych, do których powinnam się udać. Myślę sobie okej, bez problemu. Ze względu na to, że mam dwa kierunki studiów to nie wyobrażam sobie bronić się przed wakacjami, po prostu nie wyrobię.Wczoraj udałam się do potencjalnej promotorki i po pierwsze powiedziała mi, że okej przyjmie mnie na seminarium, ale musiałabym zmienić CAŁY TEMAT PRACY oraz oddać pracę do końca KWIETNIA i zdać WSZYSTKIE egzaminy w zerowych/pierwszych terminach. Podziękowałam jej i powiedziałam, że dla mnie, ze względu na drugi kierunek studiów, jest to niewykonalne. Także poszłam do drugiego promotora i ten drugi buc jeden, cham i prostak nawet na mnie nie spojrzał tylko powiedział, że mnie nie przyjmie na seminarium, bo nie przyjmuje osób „z zewnątrz”, kurde to skąd ja jestem? Normalnie jest promotorem osób na moim kierunku, a mnie nie chce przyjąć. Także jestem dosłownie w dupie, do wyboru miałam tylko dwóch promotorów, jeden ma mnie w dupie, więc muszę wrócić do babeczki dzisiaj.. Nie zrozumcie mnie źle, nie była jakaś złośliwa, po prostu idzie na urlop naukowy, więc obrony ma tylko przed wakacjami. Ja to rozumiem, ale miałam w planie część egzaminów z tego kierunku zostawić sobie na wrzesień plus napisać pracę przez wakacje, a w tej sytuacji musze wszystko zdać wcześniej i jeszcze napisać tę pracę. 
Ale to jeszcze nie koniec… 
Jak wiecie, po skończeniu tego kierunku, chce się przenieść na studia dzienne z drugiego. Żeby to zrobić muszę zdać CAŁĄ sesję w terminach zerowych/ pierwszych, czyli przed wakacjami. 
To nadal nie koniec.. 
Bo zdecydowałam się na program dzięki, któremu przeskoczę jeden rok studiów prawniczych, więc teraz w każdym semestrze muszę brać więcej przedmiotów, a tym samym mam więcej egzaminów, czyli więcej nauki. Jeżeli chodzi o to przeskoczenie roku studiów, to jeszcze wam o tym opowiem, w każdym razie jest to bardzo elitarna opcja, no i skończenie studiów prawniczych rok wcześniej super wyglądałoby w cv. 
Nadal nie wszystko..
W maju czeka mnie super ważny egzamin, do którego także przewiduje ogrom nauki.. 
Co oprócz tego?
Moja mama wyprowadziła się do babci, aby jej pomagać, więc zostałam sama. Okej, siebie bym jakoś ogarnęła, ale mój brat (cham numer 2) wrócił do domu na święta i serio nie robi dosłownie NIC! Przez KILKA dni go prosiłam żeby umył naczynia i posprzątał w kuchni (po sobie), to stale mi mówił, że potem i potem i co? Ja musiałam wstać dzisiaj wcześniej i posprzątać kuchnie, bo była w opłakanym stanie. 
I narzekania ciąg dalszy..
Od kilku dni wybieraliśmy się na zakupy, ale jemu się wiecznie nie chciało. Wczoraj specjalnie wyszłam wcześniej z uczelni i jadąc autobusem poprosiłam go żeby wyszedł z domu i razem pójdziemy na te zakupy (szkoda mi była czasu na wracanie do domu, chciałam iść od razu), to oczywiście nie, bo powiedział, że ona ma co jeść, bo oczywiście mamusia mu zrobiła i dała do pudełeczek. To ja mówię, „okej, ale że ja już nie mam nic do jedzenia”, a on mi odpowiada „Nie, nie. Mama zrobiła też dla ciebie, nie musimy iść na zakupy”. To sobie myśle spoko i prosto z uczelni pojechałam do domu. Wracam do domu i co? Okazało się, że dla mnie nic nie ma, wszystkie dania były dla niego, z mięsem, którego ja od lat nie jadam. Na dodatek ta kuchnia, którą miał posprzątać oczywiście posprzątana nie była. Wkurzyłam się na maksa, bo ja siedze na uczelni po 12 godzin, mało śpie, zapierdalam, a ten mnie jeszcze okłamuje przez co tracę czas, bo rzecz jasna musiałam znowu wyjść z domu i iść sama na te zakupy. Gówniarz jeden. I tutaj trzeba powiedzieć, że on już od dwóch tygodniu ma przerwę świąteczną i pełno wolnego czasu. 

Dziewczyny, jestem wykończona. O dziwo nie fizycznie, ale psychicznie. Ta cała sytuacji mnie przygniotła, nie mam siły na nic.. W ten weekend mam trzy kolokwia, ale nauczę się tylko na jedno, a resztę oleje. Pewnie łapiecie się za głowę hahah tak, to do mnie kompletnie nie podobne. Ale myślę, że przez to doskonale widać, że jest źle, bardzo źle. Trudno, wszystko można poprawić, więc zrobie to po świętach. Teraz po prostu potrzebuje przerwy i czasu na przemyślenie sobie wszystkiego i ułożenie w głowie, potrzebuje jakiegoś dobrego planu. Odezwę się dopiero w poniedziałek, mam nadzieję, że z gotowym planem na najbliższe miesiące. 
Kochane, trzymajcie za mnie kciuki, bo potrzebuje teraz dużo wsparcia…
Pisałam do jednej koleżanki, to mnie olała i nawet nie odpisała. Napisałam do drugiej, to powiedziała, że znajdzie dla mnie chwile o 21 w piątek.. Super, nie widziałysmy się kilka tygodni, a ta mi mówi, że ma  dla mnie chwile czasu o takiej godzinie, a mówiłam, że następnego dnia normalnie mam zajęcia. Dobrze, że mam K. Musze się jej trzymać, bo to jedyna wartościowa osoba, którą w życiu posiadam. Widzę się z nią w niedziele lub poniedziałek. Dam jej piękny prezent na święta, ale najpierw musze mieć czas żeby go kupić :) 

Tak jak napisałam, wracam do Was w poniedziałek, bo serio potrzebuje czasu na ułożenie najbliższych miesięcy.

Mirabella! Przeczytałam Twój komentarz, ale pozwól, że odpisze na niego w przyszłym tygodniu. Moje plany na przyszłość są bardzo rozbudowane i bardzo sprecyzowane, więc trochę mi to zajmie. Oczywiście chodzi mi o plany długofalowe, bo te na najbliższe miesiące są mocno wątpliwe. 

wtorek, 17 grudnia 2019

50 ||

Wtorek, 21:51


Haj :) 
Jak Wasz wtorek? Za chwilę lecę się przekonać, ale najpierw napisze co u mnie. 
Dzisiaj wstałam dosyć późno, bo o 6:15, przez co nie zdążyłam zjeść rano śniadania, ale jakoś tego nie odczułam. Najpierw miałam trzy zajęcia z jednego kierunku, w tym prezentację, która poszła mi całkiem dobrze. Potem umówiłam się z moim bratem i razem poszliśmy na moją druga uczelnie na wykład z prawa rzymskiego, bo brat chciał zobaczyć jak wyglądają takie zajęcia. Nie spodobało mu się hahah... szkoda, bo to mój ulubiony przedmiot! Wyszliśmy już po 30 minut i pojechaliśmy odebrać mamę z pracy, potem odwieźliśmy ją do babci, a sami wrócili do domu. Mieliśmy też w planie pójść dzisiaj na zakupy, ale żadnemu z nas się nie chciało, a lodówka świeci pustkami. Ja usiadłam do nauki koło 16 i o rany dziewczyny, tak mnie zmogło.. no jak nigdy, generalnie nie akceptuje spania w dzień, ale to normalnie była siła wyższa. Pospałam 2,5 h, czyli całe popołudnie zmarnowane. Teraz pouczę się jeszcze chwilę i też kładę się spać, bo nie chce jutro wstać późno. 


BILANS:
11:20 - 3x wafel ryżowy
13:40 - obwarzanek 
17:00 zupa krem z pieczarek, banan 
20:30 - makaron z sosem pomidorowym 

Zauważyłam, że ostatnio często pojawiają się komentarze odnośnie tego, co studiuje w jakim trybie itd. Wiem, że z moich wpisów ciężko się tego domyślić. A więc mam dwa kierunki. Jeden kierunek, studia dzienne, jestem na trzecim roku stosunków międzynarodowych ze specjalizacją z polityki. Drugi kierunek to prawo. Tutaj sprawa robi się bardziej skomplikowana. Nie mogłam iść na studia dzienne, bo zajęcia za bardzo mi się pokrywały. Dlatego zdecydowałam się na kompromis, czyli wtedy kiedy mogę, to chodzę na zajęcia w tygodniu,  na inne zajęcia (te które mi się pokrywały) chodzę zaocznie, w weekendy. Dlatego zazwyczaj jestem na uczelni siedem razy w tygodniu. 

Lecę sie uczyć kodeksu wyborczego :) 

poniedziałek, 16 grudnia 2019

44-49 || again and again

Poniedziałek, 09:47

Ostatnio nie mam czasu tutaj pisać, ochoty także nie mam, bo gdy tylko coś nie idzie zgodnie z moim planem to od razu jestem zirytowana. Kiedy robię dłuższą przerwę od pisania, to potem też nie wiem jak opisać ostatnie dni. 

Ostatnio dużo czasu spędzam u babci, potrzebuje stałej opieki, szczerze mówiąc myślałam, że to będzie prostsze, ale babcia jest bardzo absorbująca. Tutaj trzeba jej coś przynieść, tam podać, pogrzać, pomóc. Kiedy u niej jestem, to nie jestem w stanie nic ogarnąć z nauki, bo odrywam się po jakieś 100 razy, dosłownie. W piątek mój brat do niej poszedł, więc ja miałam czas dla siebie. Ale jak to w piątek 13 bywa, no cóż miałam pecha i sklerozę! Pojechałam na uczelnie żeby się pouczyć, ale zapomniałam ładowarek, konstytucji, jedzenia i notatek. Chyba nie muszę Wam mówić, że bez tego ani rusz? Dokładnie, miałam posiedzieć cały dzień, a byłam może 2 godzinki i udało mi się jeszcze iść skonsultować mój projekt, który muszę dzisiaj oddać. Na dodatek uciekły mi chyba wszystkie możliwe autobusy. Weekend szybko zleciał, mało się uczyłam. Dużo czasu zajął mi właśnie projekt i jakieś czynności domowe, aktualnie zostałam z tym sama, bo mama mieszka u babci. 
Zaczęłam także spisywać swoje postanowienia noworoczne. Niestety w tym roku nie będzie żadnego podsumowania tego, co mi wyszło, a co nie. Postanowienia spisałam na poprzednim blogu, a on jak wiecie został mi usunięty. Coś tam pamiętam, więc może dołącze to do jakiegoś wpisu. 
Co się zapowiada w tym tygodniu? 
Oddanie projektu z przedsiębiorczości, przedstawienie prezentacji z tego samego przedmiotu, kolokwium z doktryn politycznych, kolokwium z prawoznawstwa i kartkówka z prawa konstytucyjnego, a także muszę  napisać konspekt licencjatu i zebrać całą literaturę do końca tego tygodnia, bo przez święta musze napisać pierwszy rozdział. To jest już taki ostateczny deadline, pierwszy był wczoraj xd Eh ciężko mi ostatnio to wszystko ogarnąć. Wcześniej myślałam, że jest to kwestia organizacji (tego, że moja wciąż nie jest idealna), ale teraz dochodzę do wniosku, że po prostu jest tego za dużo. Moja jedna "mała" kartkówka z prawa konstytucyjnego obejmuje całą ustawę o referendum ogólnokrajowym, ustawę o inicjatywie obywatelskiej, a także cały kodeks wyborczy. Dla osób nieobeznanych w temacie powiem tyle, że sam kodeks ma prawie 500 artykułów, dodając pozostałe ustawy i artykuły z konstytucji tworzy się ogrooom materiału. Z pozostałymi przedmiotami jest gorzej, bo to kolokwia. Do tego dochodzą mi wszystkie przedmioty z drugiego kierunku i ten nieszczęsny licencjat. 
Okeeej, ponarzekałam sobie i już mi jest lepiej xd Na dzisiaj mam ambitne plany, od 12:00 do 18:30 mam przerwę na uczelni (to znaczy urywam się z zajęć) i idę w tym czasie do czytelni się pouczyć. Potem mam ćwiczenia do 20, jak wrócę to ogarnę mieszkanie, kąpiel i do spania, bo jutro znowu od rana na najwyższych obrotach. 

Uciekam do pracy, właśnie siedzę na wykładzie, ale boże.. nawet tego nie skomentuje xd

środa, 11 grudnia 2019

43 || Poor granny

Środa, 21:39


Wczoraj jednak zamiast sobie odpocząć, zabrałam się za robienie pierniczków. Pieczenie to pestka, ale potem ozdabianie tego wszystkie zajmuje dużo czasu. Ja położyłam się grubo po północy, ale za to wstałam o 9:30 i w końcu odespałam te wszystkie noce, w których spałam jedynie po kilka godzin. Po wstaniu z łóżka szybko się zebrałam, ogarnęłam swoje notatki z uczelni i o 11 wyszliśmy z bratem z domu. Odwiózł mnie do babci, a w drodze wstąpiliśmy jeszcze do księgarni. Kupiłam lekturę, którą muszę przeczytać na studia - zdobyłam chyba ostatni egzemplarz w całym Krakowie, serio. Tak to jest, jak jakieś 700 osób z kierunku musi przeczytać tę samą książkę. U babci byłam przed 12 i o rany dziewczyny.. Babcia wyszła wczoraj ze szpitala, ale nie jest z nią dobrze, niestety. Ma problem z najprostszymi ruchami. Dzisiaj żeby nie tracić czasu wzięłam sobie do niej pełno notatek, a udało mi się jedynie poprawić konspekt na gry strategiczne, napisać prezentację z przedsiębiorczości i przerobić kilka stron kodeksu wyborczego. Babcia była wyjątkowo absorbująca i odrywałam się od nauki jakieś 100, ale no cóż, grunt, że z nami jest. Mama odwiozła mnie do domu dopiero po 19, posiedziałam jeszcze nad kodeksem wyborczym, zjadłam coś i już leżę w łóżku, dzisiaj z pewnością uda mi się wcześniej położyć :)

Dzisiaj diety nie trzymałam! Wpadło wszystko, co złe. Chipsy, słodycze i nawet fast-food. Co prawda wszystko w ilościach piórkowych, no ale jednak to zakazane jedzenie, więc jestem na siebie trochę zła. Ale jak siedziałam u babci to tutaj trochę chipsów podjadłam, tam cukiereczek, a potem zrobiłam nam jeszcze zapiekanki na obiad.
Jutro będzie już super pod względem jedzenia :)
Lecę spać! 

wtorek, 10 grudnia 2019

#37-42 Bardzo intensywne dni

Wtorek, 14:12

Hej Kochane,
Dzisiejszy wpis będzie napisany w częściach, więc może być troszkę nieskładny. 


Czwartek i piątek
Nauka, nauka i jeszcze raz nauka. Uczyłam się od samego rana do późnego wieczora, jedyną przerwę jaka sobie zrobiłam w ciągu tych dwóch dni, to ta na odwiedziny u babci w szpitalu.

Sobota
Weekend zaczął się od kartkówki z prawa rzymskiego, poszła mi średnio. Z poprzedniego kolokwium dostałam 100%. Potem miałam zajęcia przez resztę dnia, w przerwie poszłam do kawiarni żeby się pouczyć.

Niedziela
Drugi dzień weekendu zaczęłam także od kolokwium, są już wyniki i dostałam 100%. Na zajęciach z doktryn politycznych składałam projekt, mi efekt końcowy bardzo się podobał, więc mam nadzieję, że prowadząca będzie tego samego zdania. Wróciłam do domku koło 16, więc jak na mnie bardzo wcześnie i usiadałam do kończenia analizy przedsiębiorstwa, zrobiłam też prezentację, bo następnego dnia miałam ją przedstawiać. Po raz kolejny nie pospałam więcej niż pięć godzin.

Poniedziałek
Prezentacja poszła okropnie! Ja uwielbiam wystąpienia publiczne, ale pani zrobiła nam świństwo. Umawialiśmy się, że będzie 10 minut na prezentację, a na zajęciach skróciła do 5 i mówiła, że musimy zacząć się dostosowywać do ciężkich warunków. Bardzo się zestresowałam, powiedziałam jakąś 1/5 prezentacji! Na szczęście można jej dosłać gotowy konspekt wypowiedzi, bo inaczej bardzo bym się wkurzyła. Siedziałam nad tym wiele, wiele godzin, miałam opracowany każdy współczynnik, a tutaj takie coś. Zajęcia miałam od 8 do 16:30, po nich poszłam jeszcze do czytelni i siedziałam w niej do zamknięcia, czyli 20. W domu musiałam skończyć arkusz kalkulacyjny na przedsiębiorczość i zeszło mi do 1, a pobudka jak zwykle chwilę po 6. 

Wtorek, czyli dziś 
Rzadko to mówię, ale dzisiaj muszę. Jestem wykończona. Wypiłam mocną kawę, energetyka i nawet zjadłam batona, ale oczy nadal mi się kleją. Kupiłam sobie jeszcze jednego energetyka, więc może on postawi mnie na nogi. Dzisiaj mam zajęcia 8-18, odpuszczam sobie dzisiaj naukę w czytelni po zajęciach, bo wiem, że i tak nie będę w stanie się niczego nauczyć. Będę w domu o 19 i chciałam jakoś dobrze wykorzystać ten czas i upiec pierniczki, ale jednak stawiam na sen. Plan jest takie - 20 godzina idę lulu! 

Przepraszam za taki wpis łączony, ale dzięki temu wiecie dlaczego mnie nie było, po prostu nie miałam czasu. Przez ostatni tydzień spałam średnio po 5 godzin, a to jak dla mnie zdecydowanie za mało. Zdecydowanie! Jutro się wyśpię, a jednocześnie nie planuje wstawać późno. 
Jeżeli chodzi o dietę to idzie mi dobrze, co prawda wpadło trochę słodyczy, ale bilans i tak za każdym razem był baaardzo niski. Nie miałam czasu jeść. 

Od jutra wpisy będę już normalne! buźka! 

środa, 4 grudnia 2019

#36 Work in silence, let the effects make noise

Środa, 19:43


Haj Kochani! :) 
Dzisiaj nie miałam zajęć, ale to nie znaczy, że mogłam odpocząć, niestety. Pobudka o 6, szybko się zebrałam i już o 8 siedziałam w czytelni pracując nad projektem i czekając na dziewczyny, z którymi robię tę pracę. I serio, muszę być bardziej stanowcza. Nie dość, że przyjechałam 1,5h przed umówionym spotkaniem i już pracowałam, to jeszcze jedna z nich się spóźniła ponad 20 minut i oczywiście wyszła po niecałej godzinie, bo się umówiła. Dla mnie to straszne chamstwo, nie szanowanie czasu innych ludzi, no i bądźmy szczerzy - lenistwo. Z uczelni wyszłam przed 12 i pojechałam do babci do szpitala, bo dzisiaj ma imieniny. Wcześniej wstąpiłam jeszcze do pepco i biedronki żeby kupić jej prezent :) Mam wyrzuty, że przez ostatnie dni mnie u niej nie było, mimo że szpital jest naprzeciwko mojego bloku. Niestety, odwiedziny tylko do 17, a ja przeważnie o tej godzinie jestem jeszcze na uczelni. Posiedziałam u babci godzinkę i o 14 byłam już w domu. Zjadłam coś i jak usiadałam do nauki tak siedzę do teraz i końca nie widać. Liczyłam na to, że dzisiaj położę się wcześniej spać, bo spałam tylko pięć godzin, ale nic z tego. 

BILANS:
6:20 - 3x wasa, wiedeńska kiełbaska wegańska 
14:10 - kasza, tofu, warzywa na patelnię 
17:00- 4 biszkopty, 4 mandarynki
i teraz idę zrobić sobie ostatni posiłek 


Kolejny dzień, kolejne zdjęcie z czytelni :) Miałam dzisiaj piec pierniczki, ale niestety muszę to przełożyć na bliżej nieokreślony czas. Mam za dużo projektów i nauki, więc przyjemności muszą poczekać. W ostatnich dniach często wspominam okres kiedy studiowałam tylko jeden kierunek studiów, mogłam wtedy zażyć takiego prawdziwego, studenckiego życia. U mnie było dosyć spokojnie, ale właśnie to teraz najbardziej doceniam, spokój. Żadnego pośpiechu, biegu.. Mogłam oglądać seriale, filmy, na napisanie/oddanie prac miała masę czasu, wychodziłam ze znajomymi, chodziłam na siłownie... ehh.. trochę za tym tęsknie. Ale teraz w końcu spełniam marzenia, jest cieżko, ale kiedyś słyszałam, że jak jest za łatwo to znaczy, że nie robimy w swoim życiu nic innowacyjnego. Także idę do przodu! 


#35 Jak koń po westernie

Wtorek, 23:49


Dzisiaj dodaje wpis na szybko i uciekam spać, bo jestem dosyć zmęczona. 
Odwołali mi dzisiaj pierwsze dwa zajęcia, więc wstałam dopiero o 8:30. Zjadłam na spokojnie śniadanie, ogarnęłam się pobawiłam z kotem, przed wyjście udało mi się także posiedzieć chwilkę nad projektem z doktryn politycznych. Pierwsze zajęcia miałam od 11:30 do 13, potem pojechałam na drugą uczelnię na wykład, który skończył się o 15:30. Dzisiaj dla odmiany, zamiast do czytelni, poszłam do kawiarni, aby się pouczyć. Wypiłam pyszne cappuccino na mleku sojowym, uwielbiam kawę z ekspresu, szkoda, że nie mam w domu. Posiedziałam tam jednak tylko 40 minuty, bo musiałam uciekać na konwersatorium z drugiego kierunku. Po zajęciach pojechałam jeszcze raz na UJ, bo organizowana była prelekcja, w której bardzo chciałam uczestniczyć - "Czy istnieje zbrodnia doskonała". Akurat omawialiśmy temat zagadki kryminalnej, którą bardzo dobrze znam z podcastów, więc nie dowiedziałam się niczego nowego, ale i tak cieszę się, że poszłam. Z uczelni wyszłam przed 20, w drodze powrotnej wstąpiłam jeszcze do biedronki, w planie były też zakupy w pepco, ale niestety zamknęli mi przed nosem. Do domu weszłam przed 21 i od tej pory zasuwam jak mały samochodzik. Zjadłam, wykąpałam się, przygotowałam materiały na jutro, posprzątałam i skończyłam projekt z doktryn.. Piszę bilans i uciekam spać :) 

BILANS:
8:40 - 3x wasa, parówka sojowa, 2x mini papryczka
13:05 - jogurt sojowy, łyżka miodu, kilka truskawek i śliwek mrożonych
18:40  - 2x mandarynka, 4x żelki 
21:10- warzywa na patelnie, tofu, kasza 


W najbliższym czasie katedra prawa karnego organizuje jeszcze kilka podobnych wykładów i także mam zamiar się wybrać :) 


poniedziałek, 2 grudnia 2019

#34 Słowa ranią

Poniedziałek, 22:14

"Poświęcaj tyle czasu na ulepszanie siebie abyś nie miał go na krytykę innych"

Hejka :) Przeczytałam już co tam u Was, więc teraz mogę zabrać się do opisania swojego dnia. 
Pobudka o 6, ale mimo to bardzo się wyspałam. Szybko się zebrałam i punkt o 7 wyszłam z domu na autobus. Od 8 do 11 miałam zajęcia z jednego kierunku, jak zwykle musiałam się urwać  z części wykładu żeby zdążyć na ćwiczenia na drugiej uczelni. Zajęcia trwały do 13, kolejne miałam dopiero o 15, więc w przerwie skoczyłam na godzinkę do galerii krakowskiej i kupiłam prezenty na mikołajki, ozdoby do pierniczków i awokado, bo akurat jest promka w biedrze :) Kolejną godzinę spędziłam w bibliotece. Ćwiczenia z negocjacji skończyły się o 16:30, po nich poszłam jeszcze raz do biblioteki żeby się pouczyć i tak spędziłam czas do 19. W domu byłam koło 20, zjadłam, wykąpałam się,  ugotowałam posiłki na jutro, ogarnęłam mieszkanie, kota i tak się zrobiła 22, a ja pierwszy raz tego dnia mam chwilę dla siebie żeby odpocząć. 


BILANS:
6:10 - bułka z ziarnami, pasta sojowa, sałata, pół plasterka wegańskiego sera żółtego, pomidor
12:40 - jogurt sojowy, miód, maliny
16:30 - 3x mandarynka
20:20 - sałatka (sałata, pomidor, kukurydza, papryka, sos miodowo-musztardowy), wegańskie mięso (burger z bez deka mleka), trzy łyżki duszonych jarzyn; 4x mandarynka

+ świeżo wyciskany sok jabłkowy


Ozdoby do pierniczków, które dzisiaj kupiłam :) Planuje dokupić jeszcze jeden taki zestaw jak jest po lewej, pisaki w "normalnych" kolorach (te są pastelowe) oraz barwniki spożywcze. Pierwszą partę pierniczków mam zamiar upiec w już w środę!


Jedzenie na uczelnie, wydaje mi się, że wzięłam dużo, a mimo to byłam troszkę głodna. 
Jogurt sojowy z miodem i malinami, mandarynki i świeżo wyciskany sok z jabłek, oprócz tego litr wody.


Teraz uciekam spać! Buźka! Na wszystkie komentarze już odpisałam :) 

..............
Na dole jest trochę (bardzo dużo) narzekania, więc czytacie na własną odpowiedzialność. 
Cały dzień miałam wspaniały humor, wszystko szło po mojej myśli, byłam szczęśliwa, uśmiechnięta i pełna energii do czasu powrotu do domu. Moja matka wkurza mnie jak nikt inny na tym świecie. Dzisiaj np. powiedziałam, że musze jutro pójść do biedronki, bo jest promocja na energetyki, a ona spojrzała na mnie i powiedziała "od tego się tyje", ostatnio usłyszałam też od niej, że w ogóle nie widać efektów mojej diety. Użyję teraz słowa, którego nie używam niemal nigdy, bo jak dla mnie ma za mocny wydźwięk, ale normalnie NIENAWIDZĘ gdy ktoś, kto nic nie robi komentuje starania innych osób. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia, studiuje, dietuje, mam swoje zainteresowania, plany, a moja matka zachowuje się czasami jak stara zgorzkniała baba. Nic tylko plotkuje przez telefon i obgaduje innych, a sama nie robi dosłownie nic, aleee.. oczywiście codziennie muszę wysłuchiwać ile ona nie zrobiła. Kompletnie tego nie rozumiem, ja też sprzątam, piorę, gotuje, chodzę na zakupy, a nie żale się jej codziennie na to, a ona, uwierzcie mi dziewczyny, użala się nad sobą każdego dnia. Boże, nigdy nie chce być jak ona. 

niedziela, 1 grudnia 2019

#33 1 dzień grudnia!

Niedziela, 20:58


"Deklaruje zwycięstwo"

Cześć Kochane! Jak Wam minął pierwszy dzień grudnia? U mnie było całkiem w porządku, bardzo się cieszę, że na yt w końcu pojawiły się vlogmasy. Mam wrażenie, że dzięki nim to całe czekanie na święta staje się bardziej magiczne :)

Ja wstałam dopiero o 9, rany ostatnio tak świetnie się wysypiam, że w ciągu dnia nawet nie potrzebuje kawy, coś niesamowitego. Jak zwykle ogarnęłam siebie, kota i dom i w końcu usiadłam do nauki. Udało mi się dzisiaj skończyć wszystkie notatki z rzymu, dopracować esej z rzymu i go wysłać, a także przerobiłam trochę ponad połowę materiału na kolokwium z prawoznawstwa, które mam w niedzielę. Oprócz tego posiedziałam chwilę z ciocią, bo do nas wpadła i zjadłyśmy pyszne ciasto, ugotowałam obiad, kolacje, zrobiłam sok, zrobiłam wszystkie posiłki na jutro, oglądałam Better caul Saul i jeszcze byłam godzinkę u babci w szpitalu.

Wypisywanie bilansu chyba sobie dzisiaj odpuszczę, musicie mi wybaczyć. Nie zjadłam jakoś super dużo, ale zrobiłam to czego naprawdę nienawidzę, czyli podjadałam. To tu, to tam i nawet sama nie wiem jak to teraz wypisać i w sumie nie jestem pewna ile i czego dokładnie zjadłam. Najgorzej! 

Ostatnio także dużo myślałam o tym, co napisałam u jednej z was na blogu. O tym, że prawdopodobnie nigdy nie znajdę się w takim miejscu, że wszystko będzie idealne. Bo zawsze jest tak, że jak super idzie mi dieta, to zawalam uczelnię. Jeżeli uczę się na jeden kierunek studiów, to zaniedbuje drugi. Jak siedzę w bibliotece to mam do siebie pretensję, bo w domu czeka na mnie bałagan i powinnam posprzątać. Zawsze to jest coś kosztem czegoś. Przez kilka ostatnich dni zastanawiałam się czy da się coś na to poradzić i doszłam do wniosku, że muszę zacząć od lepszej organizacji. Dlatego dzisiaj starałam sobie ułatwić sprawę, wiem dokładnie co zjem, o którem, mam gotowe posiłki. Wiem kiedy mam przerwę, spakowałam wszystkie notatki, wiem jaki zakres materiału muszę przerobić itp. Mam nadzieję, że będzie lepiej!