19:37
Skoro dobre oceny nie dają mi żadnej satysfakcji, to co mogłoby dać? Zawsze myślałam, że chodzi o to bym mogła być z siebie dumna. Mało jest na tym świecie rzeczy, które sprawiają, że się uśmiecham. Smutne.
Nawiązując do wczoraj, to nie napisałam, ponieważ caluteńki dzień byłam poza domem. Wyszłam o 7, a wróciłam po 19, a musiałam się jeszcze uczyć na biologię. Od siódmej godziny lekcyjnej miałam na prawdę okropny humor. Niech mi ktoś powie jak można sobie przywłaszczyć pracę kogoś innego?! Już mówię o co chodzi. Oczywiście jako jedna z nielicznych odrobiłam zadanie domowe z fizyki, ale to już standard. Dałam odpisać R. , co też jest już u nas stanadardem, sama natomiast zamierzałam się zgłosić i przedstawić je na tablicy na ocenę. I zgadnijcie kto mnie ubiegł?! Jeszcze na początku pomyślałam dobra, okej, pójdę do następnego. R. dostała 4, a gdy ja się chciałam zgłosić nauczycielka powiedziała, że musi przeprowadzić lekcję. Znowu mi smutno gdy o tym myślę, ja się narobiłam i gówno z tego mam. A ona dostała ocenę, która należała się mi. Nie. Nie. Nie. Straciłam wiarę w ludzi.
Jezu taka głupota, a płaczę przez nią. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o ocenę. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami i bardzo się na niej zawiodłam. Dramatyzuję? Chyba powinnam się już nauczyć, że ludzie stale nas zawodzą, zwłaszcza ci, na których liczymy najbardziej.
Dzisiaj jestem już w lepszym humorze, ale R znowu mnie zawiodła. Nie chce już nawet pisać o co chodzi.
Klasowe mikołajki minęły w fajnej admosferze i dostałam piękny prezent.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz