Poniedziałek, 20:07
Przed chwilą przeczytałam te wypociny, które napisałam wczoraj i o rany musicie mi wybaczyć, bo nawet ja sama nie wiem o co chodzi w tym wpisie. Jedyne co mnie usprawiedliwia, to fakt, żę pisałam posta, gadałam z Szymkiem i oglądałam film, więc moja uwaga była rozproszona na trzy! Nie mam w zwyczaju usuwać wpisów, więc niech zostanie, ale teraz mam chwilę czasu to bardziej się rozpiszę.
A więc... jeśli chodzi o poprzedni tydzień to był ciężki, ale jednocześnie wspaniały. W poniedziałek dostałam świetny prezent w postaci odkurzacza, we wtorek komplet talerzy od bratowej Szymka, a w piątek odwiedziły mnie koleżanki. Dodatkowo udało nam się zrobić wiele zarówno małych jak i dużych zmian w mieszkaniu, większość to głupoty, ale wiecie co? W końcu zaczynam się czuć jak u siebie i bardzo mi się to podoba.
Weekend był także dobry, w sobotę trochę odpoczęliśmy, pojechaliśmy na małe zakupy i skończyliśmy oglądać serial "Andor", teraz wzięłam się za film "Łotr", bo to jest to samo uniwersum Gwiezdnych Wojen. Nigdy nie oglądałam, ale teraz bardzo mi się spodobało. Byłam też na zakupach w Rossmannie żeby wykorzystać swój kupon z maratonu. Wczoraj natomiast pojechaliśmy nad jeziorko, było wspaniale, piękna pogoda, lody, słońce.. cudownie!
Właściwie nie chodzi o sam film, ale o dźwięk. Bardzo zaczęłam się nad tym zastanawiać w kontekście mojego własnego życia, bo wiecie... to ile zmieniło się w moim życiu przez ostatni rok, to jest jakiś szok i niedowierzanie. Może nie obróciłam swojego życia o 180 stopni, ale o takie 100 to na spokojnie, a te pozostałe 80 to właśnie mój wygląda, który bądź co bądź nadal mi ciąży. Teraz czuję, że to taka ostatnia cegiełka, która pozwoli mi w pełni powiedzieć, że mam zajebiste życie. Ale łatwiej powiedzieć, a gorzej zrobić. Nie będę Wam mówić co chcę zmienić w swoim życiu, co teraz będę jadła, co ćwiczyła, bo takie treści były tu zamieszczane zbyt wiele razy. Po prostu będziecie w postach widzieć co mi się udaje zrobić lub co nie...
Będę starała się o tym myśleć jako o ciekawej, nowej przygodzie, może taki mindset mi jakoś pomoże. Motywację to ja mam akurat wielką w postaci wakacji w Tajlandii, na które wyjeżdżam 3 listopada. A to wszystko potęguje jeszcze myśl o potencjalnych zaręczynach, na których chciałabym wyglądać bosko! Ej nie no dziewczyny, jak o tym pomyślę w ten sposób to nie ma bata żeby się nie udało schudnąć.
U Ciebie zawsze się dużo dzieje. Fajnie, że możesz powiedzieć, że masz fajne (a niedługo zajebiste) życie. Wierzę, że tym razem Ci się uda. W sumie to nam się uda :)
OdpowiedzUsuń